Kiedy w czerwcu 2023 roku na kilka miesięcy przed krwawym atakiem Hamasu na Izrael z 7 października brałem udział w Tel Awiwie w konferencji z okazji 75. rocznicy przyjęcia deklaracji niepodległości tego państwa, pytanie „Dlaczego Zachód nie rozumie, jak wielkim zagrożeniem jest Iran?” padało bardzo często.
Czytaj więcej
Teheran, organizując masowy atak dronami i rakietami, doprowadził do realizacji marzenia Beniamina Netanjahu: Izrael ma pełne poparcie Zachodu. Trafił do obozu dobra, a Iran wraz z Hamasem i Rosją utknął na dobre w obozie zła.
Izrael od dawna alarmował, że Iran chce go zniszczyć.
Słychać je było nie tylko z ust zwolenników rządu Beniamina Netanjahu, ale ze wszystkich stron. Nic dziwnego, Islamska Republika Iranu uważa Izrael za głównego wroga, dąży też do zbudowania bomby atomowej by zetrzeć go z powierzchni ziemi. „Dlaczego tego nie widzicie?” – pytano.
I po niedzielnym ataku Iranu na Izrael wielu Izraelczyków powie: „A nie mówiliśmy”. Po raz pierwszy terytorium Izraela zostało zaatakowane z terytorium Iranu. Dotąd Teheran atakował przez pośredników, zaprzyjaźnione państwa, bądź wspierane przez siebie organizacje – jak Hamas czy Hezbollah. Tym razem nie zaatakowano izraelskiego statku czy placówki dyplomatycznej, ale wysłano kilkaset dronów i rakiet. Faktycznie, Izraelczycy mieli rację. Dlatego też cały zachodni świat potępił atak Iranu, prezydent Joe Biden zwołał posiedzenie przywódców G7, by przedyskutować tę bezprecedensową sytuację.
Dlaczego Iran po raz pierwszy bezpośrednio zaatakował terytorium Izraela?
Ale też nie możemy zapomnieć, w jakich warunkach doszło do tego ataku. Od 7 października Izrael prowadzi krwawą wojną z Hamasem w Strefie Gazy, w której giną cywile. Świat arabski co jakiś czas wyraża oburzenie, ale nie tylko oni – dramat cywilów i śmierć niosących im pomoc wolontariuszy wstrząsa również zachodnim światem.