Sto trzydzieści trzy osoby zabite w centrum handlowym Krokus pod Moskwą. To pewnie nie ostateczny bilans ofiar zamachu, do którego przyznało się państwo islamskie (ISIS), ale co do którego realnych sprawców wciąż jest wiele wątpliwości. O faktycznym sprawstwie ISIS przekonuje fakt, że amerykańskie służby, inwigilujące od dawna islamistów, wiedziały o przygotowaniach do zamachu kilka tygodni temu. Co więcej, nie tylko podzieliły się tą wiedzą z Rosjanami, ale na dodatek publicznie ostrzegły obywateli krajów zachodnich, by ze względu na ryzyko terrorystyczne nie brali udziału w imprezach publicznych. Informacja ta, jak czytaliśmy w komentarzach, podobno rozjuszyła Putina. Mniejsza o niego; najważniejsze jest, że rosyjskie służby specjalne, mimo posiadanej informacji, nie zapobiegły atakom. Cóż, zajmują się sprawami ważniejszymi, jak walka z rosyjską opozycją. Albo, to inna hipoteza, nie podjęły śladu, bo eliminacja ryzyka zamachu nikomu nie była na rękę. Zwłaszcza Putinowi, dla którego brutalny akt terrorystyczny pod Moskwą to potwierdzenie jego historycznej misji, jaką jest walka z wrogami Rosji. Tu i tam. W centrach handlowych pod Moskwą i na donbaskich stepach Ukrainy.
Czytaj więcej
Piątkowy atak na moskiewską salę koncertową był najgorszym atakiem terrorystycznym w Rosji od lat. Ponad 130 osób zginęło w wyniku szturmu bandytów na kompleks kilka dni po rozpoczęciu piątej kadencji prezydenta Władimira Putina. Państwo Islamskie (ISIS) twierdzi, że ataku dokonało czterech jego członków.
Co po zamachu zrobi Putin?
W tym sensie nie jest ważne, w jakim stopniu służby Putina były zaangażowane w zamach, czy organizowały go, czy tylko zlekceważyły niebezpieczeństwo. Ważne jest, że dyktator dostał cały worek argumentów, które wykorzysta po swojemu. Po pierwsze, na gruzach Krokusa zapewni Rosjan, jak to już raz się wydarzyło, że prawdziwych sprawców dorwie nawet w wychodku. Po wtóre, będzie mógł oskarżyć o współsprawstwo (albo sprawstwo kierownicze) nazistów z Kijowa, rosyjską opozycję i cały Zachód. Nie ma znaczenia, czy jego narracja będzie dla świata przekonująca. Liczy się tupnięcie nogą u siebie w domu, na ziemi rosyjskiej. Zwłaszcza że wystraszony naród rosyjski bardzo tego dziś potrzebuje. Pójdą więc w eter gromkie deklaracje, może nawet komunikat o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, a do miast i wiosek trafi carski ukaz o mobilizacji.
Jakże niepojęta jest rosyjska dusza. Jak zawiła umysłowość. Jak upośledzona moralność tej ludzkiej tłuszczy. Czy dożyjemy czasów, gdy to się zmieni?
Zagadka rosyjskiej duszy
Rosjanie zaś – w swojej masie – nie będą pytali już po co. Skoro wisi nad krajem groza, trzeba dać z siebie wszystko, by ojczyznę ratować. Tak, rzesze rosyjskiego narodu to największa zagadka naszych czasów. Największa zagadka tej dyktatury i tej wojny. Z jednej strony współczuję rodzinom ofiar i szczerze żałuję ponad setki zwykłych, Bogu ducha winnych, przypadkowych ludzi, którzy niepotrzebnie zginęli z rąk bandytów. Z drugiej strony, jak to możliwe, że w trzeciej dekadzie XXI wieku, w epoce internetu i nieograniczonej edukacji można tak łatwo dawać się manipulować strachem i ideologią. Tak łatwo ulegać politycznym hochsztaplerom – jak Putin. Jakże niepojęta jest rosyjska dusza. Jak zawiła umysłowość. Jak upośledzona moralność tej ludzkiej tłuszczy. Czy dożyjemy czasów, gdy to się zmieni?