Czas cudów wyborczych właśnie nadszedł. Choć już dawno po świętach, „pasterze śpiewają, bydlęta klękają”, a politycy szukają wyborców. Dla rządzących są w tej dziedzinie dwie szkoły: albo ostro ruszyć z ofensywą obietnic, śmiałych manifestów i przekonywań, albo schodzić z linii ciosu, chować kontrowersyjne inicjatywy, wyciszać spory i zasypywać ślady niepowodzeń. PiS realizuje obie strategie naraz.
W KPRM trwa przegląd potencjalnych legislacyjnych min uzbrajanych pracowicie w różnych resortach, a Parlamentarny Zespół ds. Gospodarstw Rodzinnych, złożony z sześciu posłów PiS, przygotowuje fundamentalny akt prawny. Waga jego jest tak wielka, że na początku ma obowiązywać zaledwie jego część ogólna – na resztę trzeba wiele czasu i zmian w ustawach (to już po wyborach). Tym dziełem jest kodeks rolny.
Czytaj więcej
Eksperci od prawa rolnego wskazują, że choć sama idea kodyfikacji przepisów w tym zakresie jest słuszna, to projekt wymaga jeszcze wiele pracy.
W poprzednich wyborach parlamentarnych PiS uzyskało swój najlepszy wynik w historii: głosowało na tę partię ponad 8 mln wyborców, czyli 43,6 proc. głosujących. To zapewniło w miarę bezpieczną większość sejmową. Przy obecnych notowaniach PiS może liczyć na 30–35 proc., co perspektyw na utworzenie rządu raczej nie daje. Struktura demograficzna działa na niekorzyść partii Jarosława Kaczyńskiego. Część wyborców z 2019 r. już odeszła, młodzi nie zasilą szeregów jej elektoratu. Gdzie więc szukać? Najlepiej tam, gdzie sukces jest prawdopodobny, czyli na terenach wiejskich. Stąd spotkania premiera w towarzystwie ministra rolnictwa ze związkami zawodowymi rolników, zapowiedzi reform i poprawy sytuacji na wsi. Stąd też procedowane zmiany w kodeksie wyborczym, mające ułatwić obywatelom mieszkającym na terenach wiejskich dostęp do urn wyborczych.
W tę logikę wpisuje się także kodeks rolny. Pomysł nie jest nowy: PiS mówiło o nim już podczas pierwszej swojej kadencji w latach 2005–2007, w następnym rozdaniu prace koncepcyjne prowadził też rząd PO-PSL. Zarzucono je jednak jako przerost formy nad treścią, uznając, że zmiany na wsi trzeba wprowadzać konkretnie i punktowo, bez pomnikowej legislacji. Teraz pomysł powraca jako oręż w batalii o głosy na wsi. Czy ma szanse być procedowany przed wyborami? Raczej nikłe, jak wynika z nieoficjalnych deklaracji polityków rządowych. To jednak nie przeszkadza w rozpostarciu sztandaru i składaniu obietnic, np. takich, że gospodarstwa rolne nie będą mogły być kontrolowane przez nikogo poza służbami państwowymi, tak aby organizacje broniące praw zwierząt nie miały wstępu na podwórka, do chlewów i obór. Obietnica jest tym lepsza, że nic nie kosztuje. W projekcie znalazły się jednak także rozwiązania sprzyjające rolnikom, dotyczące KRUS czy ochrony gospodarstw przed egzekucją komorniczą.