Krzysztof Adam Kowalczyk: Degrengolada budżetu

Ustawa budżetowa straciła swoją centralną rolę w polityce gospodarczej państwa. W tym roku jej uchwalenie ma znaczenie głównie polityczne – ogranicza możliwość rozpisania przedterminowych wyborów.

Publikacja: 15.12.2022 13:59

Sejm ma w styczniu dwa posiedzenia, więc nie ma ryzyka, że nie uchwali budżetu

Sejm ma w styczniu dwa posiedzenia, więc nie ma ryzyka, że nie uchwali budżetu

Foto: AdobeStock

Sejm uchwalił właśnie budżet na rok 2023. W normalnym, stabilnym państwie byłoby to poważne wydarzenie, wieńczące długą debatę publiczną o priorytetach całego społeczeństwa i targi polityczne o to, co ważne, a co mniej, komu dołożyć w przyszłym roku, a które wydatki przyciąć.

W przeszłości uchwalaniu polskiego budżetu towarzyszyły też decyzje o korektach podatków, które rozpalały emocje masy podatników. W tym roku jednak zmiany prowadzące – tak, tak – do demolki systemu podatkowego przeprowadzono już wiosną pod maskującym ich sens kryptonimem „Polski Ład”. A u progu lata nastąpiła pospieszna łatanina, mająca powściągnąć gniew ludu i ratować notowania partii trzymającej władzę.

Czytaj więcej

Sejm przyjął budżet na 2023 r. Zaskakująco niskie założenia inflacji

Wadliwe są założenia makroekonomiczne do budżetu na 2023 r. Oczekiwanie np., że inflacja wyniesie 9,8 proc. średnio w roku, można między bajki włożyć skoro jej szczytu około 20-proc. r/r można spodziewać się w lutym, a projekcja NBP zakłada, że do listopada tempo wzrostu cen zmaleje do 13,1 proc. r/r. Zaniżenie inflacji w budżecie pozwala rządowi skąpo planować wydatki, które zapewne nie będą nadążać za wzrostem cen, podczas gdy inflacja podbijać będzie dochody z VAT powyżej planu. Da to państwu w roku wyborczym pewien luz finansowy, który rządzący mogą wykorzystać do kupowania przychylności wyborców.

Duża część wydatków idzie poprzez fundusze, które mając gwarancje Skarbu Państwa, zadłużają się, zwiększając dług publiczny

Jest jeszcze istotniejszy powód degrengolady polskiego budżetu. Duża część wydatków idzie poprzez fundusze, które mając gwarancje Skarbu Państwa, zadłużają się, zwiększając dług publiczny. Fundusze podlegają premierowi. I to on, a nie jak w zwykłych demokracjach parlament, decyduje o przeznaczeniu tych pieniędzy. Tak wygenerowany dług ląduje via banki w banku centralnym, falandyzując konstytucyjny zakaz finansowania przez NBP wydatków rządu. A przypomnę, że zakaz ten miał chronić państwo przed proinflacyjnym „dodrukiem pieniądza”.

Jeśli więc w tym roku uchwalenie budżetu ma istotne znaczenie, to głównie polityczne. Ogranicza możliwość rozwiązania parlamentu i rozpisania przedterminowych wyborów. Prezydent mógłby to zrobić, gdyby ustawa budżetowa nie trafiła na jego biurko w ciągu czterech miesięcy od przedłożenia jej Sejmowi, które nastąpiło 30 września. Teraz, nawet gdyby Senat wykorzystał całe przysługujące mu 20 dni i uchwalił poprawki, Sejm ma w styczniu dwa posiedzenia, więc nie ma ryzyka naruszenia czteromiesięcznego terminu. Niejeden poseł odetchnął z ulgą.

Sejm uchwalił właśnie budżet na rok 2023. W normalnym, stabilnym państwie byłoby to poważne wydarzenie, wieńczące długą debatę publiczną o priorytetach całego społeczeństwa i targi polityczne o to, co ważne, a co mniej, komu dołożyć w przyszłym roku, a które wydatki przyciąć.

W przeszłości uchwalaniu polskiego budżetu towarzyszyły też decyzje o korektach podatków, które rozpalały emocje masy podatników. W tym roku jednak zmiany prowadzące – tak, tak – do demolki systemu podatkowego przeprowadzono już wiosną pod maskującym ich sens kryptonimem „Polski Ład”. A u progu lata nastąpiła pospieszna łatanina, mająca powściągnąć gniew ludu i ratować notowania partii trzymającej władzę.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich