Bo instrumentalizowanie ludzkiego dramatu w celach czysto politycznych nie ma wiele wspólnego z zasadami chrześcijaństwa, które polska prawica lubi nosić na sztandarach. Piszę to z bólem, jako osoba wierząca i praktykująca. Lecz sprawa naprawdę jest bulwersująca i pokazuje, jak daleko jako wspólnota poszliśmy w kierunku, który dla doraźnych celów narzucić nam chcą politycy.
Po tym, jak do sieci trafił film, na którym mundurowi szydzą z mężczyzny, który zawisł do góry nogami na płocie granicznym (później spadł na ziemię), poseł Paweł Lisiecki umieścił kadr z nagrania w swoim wpisie, proponując by to zdjęcie umieszczać „w serwisach internetowych na Bliskim Wschodzie z informacją, że tak się kończą wycieczki organizowane przez Aleksandra Łukaszenkę”. W odruchu moralnego sprzeciwu napisałem, że choć od chrztu Mieszka I minęło 1056 lat, to chyba się w Polsce chrześcijaństwo nie bardzo przyjęło.
Mój wpis cieszył się dużym powodzeniem, wyświetlono go w sieci niemal 200 tys. razy, ponad półtora tysiące osób go polubiło a niemal drugie tyle zostawiło swój komentarz – w większości obelżywy. Ton był bardzo podobny: albo zarzucano mi, że chcę do Polski wpuszczać muzułmanów, którzy chcą nas podbić, albo że uczestniczę w ataku na Polskę organizowanym przez Łukaszenkę. Część oburzała, się że lewak i ateista wykorzystuje odwołanie do chrześcijaństwa. Skąd teza, że jestem lewakiem i ateistą? No przecież to oczywiste, że skoro ktoś nie dołącza się do chóru wyjącego z radości na widok zaplątanego w drucie kolczastym migranta, to musi być lewakiem i ateistą! Wiadomo, każdy pijak to złodziej.
I właśnie stąd brał się mój moralny sprzeciw. Uważam, że Polska powinna bronić swych granic, że powinna mieć prawo decydowania, kto może się tu osiedlać a kto nie. Że nie powinna dać się wpuścić w pułapkę, którą od półtora roku usiłuje na nią zastawić Łukaszenko z Putinem. Ale równocześnie nie ma mej moralnej zgody na to, co nastąpiło w ostatnich dniach: na obrzydliwy i nieludzki rechot z cierpienia człowieka. Poseł Lisiecki chciał to cierpienie wykorzystać jako przykład dla innych, co jako żywo przypomina mi publiczne egzekucje wykonywane w prymitywnych społeczeństwach, po to, by dać nauczkę. Czy rzeczywiście jesteśmy na tym samym poziomie?