„Przypadki nepotyzmu w naszych szeregach rzucają cień na całą naszą formację. Podważają jej wiarygodność. Kwestionują fundamentalną dla Prawa i Sprawiedliwości zasadę, że uprawianie polityki rozumiemy jako służbę w interesie dobra wspólnego, jako pracę na rzecz pomyślności Rzeczpospolitej i jej obywateli, a nie jako sposób na osiąganie własnych korzyści” – deklarowali politycy PiS rok temu w specjalnej uchwale kongresu partii. Wkrótce ze stanowisk w spółkach skarbu państwa zrezygnowało 13 osób. Uchwała dotyczyła wyłącznie najbliższej rodziny oraz wyłączała osoby o odpowiednich kompetencjach i takie, które znalazły się w „wyjątkowej sytuacji”. Grono znajomych i troszkę dalszej rodziny (np. szwagierka czy siostrzeniec) do dziś spokojnie może pobierać wynagrodzenia. Według opublikowanej przez PSL, szybko po przyjęciu uchwały, listy „tłustych kotów”, z posad, zgodnie z przyjętymi kryteriami, powinno zrezygnować 357 osób.
Minął rok. Wyborcy PiS otrzymali komunikat, w który mogli wierzyć bez zastrzeżeń: „PiS walczy z nepotyzmem”. Po roku „Fakt”, na przykładzie Sylwii Sobolewskiej, pokazał, jak działa cały mechanizm. Na podstawie jej oświadczenia majątkowego gazeta ustaliła, że Sylwia Sobolewska straciła na przełomie sierpnia i września 2021 r. pracę w PKN Orlen, miejsce w radzie nadzorczej Anwil i Orlen Paliwa. Ale jeszcze przed końcem roku znalazła zatrudnienie w samorządowej spółce w Kamieniu Pomorskim. I zarobiła (w zeszłym roku) prawie 50 tys. zł. To nie koniec. Jako członek rady nadzorczej spółki Zamek w Ogrodzieńcu (powołano ją 13 września 2021 r.) żona sekretarza generalnego PiS zarobiła 9098 zł. Dochody ze spółek, z których odeszła, i w których rozpoczęła nową pracę wyniosły w 2021 roku ok. 730 tys. zł. Jej mąż twierdzi, że nie orientuje się, gdzie żona pracuje, bo jest osobą „niezależną i ambitną”. Twierdzi też, że w uchwale PiS chodziło o spółki skarbu państwa, a jego żona pracuje teraz w spółkach publicznych.
Czytaj więcej
Pensje w maju stanęły, nie doganiają inflacji. Konfrontacja tej informacji z doniesieniami o pomnażanym dzięki inflacji majątku premiera prędzej czy później wpłynie na społeczną świadomość. Pytanie, czy przed, czy po wyborach parlamentarnych.
Kilka miesięcy po przyjęciu uchwały do mediów wyciekła lista blisko stu nazwisk protegowanych premiera Mateusza Morawickiego, przygotowana przez urzędników Ministerstwa Aktywów Państwowych. Być może skutecznym narzędziem do ściągania nepotyzmu politycznego byłaby ustawa o ujawnianiu majątków rodzin osób publicznych. Ale 25 listopada 2021 TK, kierowany przez Julię Przyłębską, uznał ją za niekonstytucyjną.
Koło się zamyka. PiS liczy na to, że zwolennicy władzy o tym wszystkim po prostu się nie dowiedzą. Telewizja naziemna głównie pokazuje kanały państwowe autorstwa Jacka Kurskiego, Polskie Radio zajmuje się nieinformowaniem o kłopotliwych dla władzy problemach, a cała reszta to „wina Tuska”. Trzeba więc dociągnąć jakoś do wyborów i nie zawracać sobie głowy tym, gdzie który szwagier pracuje i kłopotliwymi wpłatami na kampanię. Tymi ostatnimi szczególnie, bo przecież wybory kosztują.