Posłowie PiS, po różnego rodzaju okolicznościach towarzysko-politycznych, prosto z wyjazdowego posiedzenia klubu parlamentarnego pojadą do Sejmu i zagłosują. Na kolejną kadencję Adama Glapińskiego w NBP. Będą zmobilizowani, zdyscyplinowani i pewni, że nie ma co zbyt szybko kłaść głowy pod topór. Ich głosy jednak, bez ugrupowania Zbigniewa Ziobry, nie wystarczą do wyboru zgłoszonego przez prezydenta, a mocno wspieranego przez Nowogrodzką, Glapińskiego.
Zwłaszcza że niektórzy z posłów i ministrów „modernizacyjnych”, czyli tych wspierających premiera Mateusza Morawieckiego, na obecnego prezesa banku centralnego patrzą tak zimnym wzrokiem, że się mogą od tego przeziębić i nie przyjść na głosowanie. Wie o tym minister sprawiedliwości, dlatego winą za brak porozumienia obarcza ludzi premiera. – Skłonność do kompromisu dostrzegam w ośrodku prezydenckim, podczas gdy przedstawiciele premiera prezentują „nieprzejednaną postawę” – mówił Zbigniew Ziobro podczas środowej konferencji prasowej.
Czytaj więcej
Solidarna Polska, rezygnując ze swoich kluczowych postulatów na rzecz pozostania w koalicji rządzącej, sprowadziłaby się do roli przystawki PiS. A przystawki w rękach Jarosława Kaczyńskiego zawsze źle kończą.
To jest gra, w której nikt nie trzyma asów w rękawie, wszyscy za to starają się blefować i wygrać z jedną parą trójek. Znaczenie mają godziny głosowań, kolejność podejmowania decyzji i wyraz twarzy. I nikt nie ma wątpliwości, że wybory prezesa NBP i prezydencka ustawa o likwidacji Izby Dyscyplinarnej oraz wiele innych decyzji i stanowisk, które także są elementami negocjacji – to wszystko jest transakcją wiązaną. Czy Ziobro zagłosuje za Glapińskim, jeśli PiS, korzystając z głosów opozycji, przyjmie projekt prezydencki z wpisanym mechanizmem „testu bezstronności i niezawisłości sędziego”? Raczej nie. A czy brak poparcia dla Adama Glapińskiego ze strony SP przed decyzją o przyjęciu przez Sejm ustawy o Izbie Dyscyplinarnej może skazać PiS na wybór między głosowaniem razem z opozycją a wyrzuceniem całego KPO do kosza? Być może. Ta ostatnia możliwość to dla szefa rządu naprawdę czarny scenariusz, zwłaszcza jeśli dostanie znów do kompletu prezesa banku centralnego uprawiającego bankowy motokros bez trzymanki.
Z tego klinczu obóz władzy mógłby wyjść tylko w jeden sposób: zmuszając wszystkich do poparcia Adama Glapińskiego za cenę rezygnacji z głównego punktu obrazy dla SP, jakim jest mechanizm testowania sędziów. Prezydent swoje już zrobił, a w Sejmie nie głosuje, więc niech się przy tym nie upiera. Wtedy wszyscy odniosą sukces. Tyle że sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka w środę kluczowe poprawki Solidarnej Polski odrzuciła. Porozumienia nie ma.