Prokurator, który skierował do sądu akt oskarżenia przeciw Jakubowi Żulczykowi z powodu znieważenia głowy państwa, sam powinien mieć postawiony zarzut znieważenia głowy państwa. Zgodnie ze Słownikiem języka polskiego znieważanie to czynność polegająca na naruszaniu czyjejś godności. Decyzja prokuratury ośmiesza głowę państwa, dopuszcza się więc naruszenia jej godności, a więc jej znieważenia.
Czytaj także:
Jakub Żulczyk oskarżony o znieważenie prezydenta Dudy
Widząc jak szybko w nie tylko w polskiej sieci, ale i w światowych mediach rozprzestrzenia się informacja o postawieniu Żulczyka przed sądem, trudno stwierdzić, by wizerunek Andrzeja Dudy albo polskiego państwa dzięki temu zyskał. Będzie przecież przeciwnie. Polska w zagranicznych mediach pojawia się najczęściej przy okazji doniesień o prześladowaniu społeczności LGBT albo zamachu władz państwowych na wolności obywatelskie i sądownictwo. W tym kontekście nikt nie będzie pytał, czy przepis pozwalający zamknąć do więzienia osobę znieważającą głowę państwa funkcjonuje w polskim kodeksie karnym od dekad. Kontekst będzie jasny – autorytarna władza najpierw przejęła prokuratury, potem sądy, a teraz chce karać pisarzy krytycznych wobec władzy.
Nie, nie podoba mi się słowo „debil”, którego użył Jakub Żulczyk. Z jednej strony ludziom pióra wolno więcej, ponieważ to oni współtworzą współczesną polszczyznę, ale z drugiej spoczywa na nich znacznie większa odpowiedzialność za kulturę języka, ponieważ ich słowa są czytane przez znacznie większą liczbę odbiorców niż komentarze anonimowych internautów. Nasza debata publiczna jest i tak głęboko podzielona, że pisarze nie powinni się do tej bipolaryzacji dokładać brutalizując język. Pytanie tylko czy chcemy rzeczywiście, by naszą ostrą debatę tępiły wyroki sądowe skazujące pisarzy z kodeksu karnego?