– Nie ma bezpiecznych dla zdrowia wyrobów tytoniowych czy nikotynowych i należy rzucić nałóg, jeśli to jest tylko możliwe – podkreślali specjaliści podczas ostatniej konferencji w Naczelnej Izbie Lekarskiej poświęconej problemowi nikotynizmu w Polsce. Kłopot w tym, że dla niektórych osób trwałe odzwyczajenie się od palenia to zadanie ponad siły, nawet w obliczu drastycznej diagnozy, jaką jest rak płuc czy krtani.
To właśnie z myślą o nich poszukuje się rozwiązań mających na celu redukowanie szkód, jakie wywołują papierosy.
Zamiast dymka
– Nikotynizm nie jest jedynie brakiem silnej woli, ale przewlekłą, postępującą i nawracającą chorobą, która ma swoje miejsce w międzynarodowej klasyfikacji chorób opracowanej przez WHO i jako taka wymaga leczenia – tłumaczył dr hab. Filip Szymański z Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W czasie konferencji „Nikotynizm a zdrowie – nowe wyzwania dla zdrowia publicznego" przedstawił propozycję algorytmu postępowania z pacjentami uzależnionymi od nikotyny, wypracowaną wraz z ekspertami klinicznymi z różnych dziedzin medycyny. Zgodnie z ich rekomendacjami, jeśli przekonywanie pacjenta o zagrożeniach związanych z paleniem i motywowanie go do rzucenia nałogu nie skutkują, zaleca się leczenie farmakologiczne, wykorzystujące preparaty nikotynozastępcze, m.in. wareniklinę lub bupropion, a także preparaty pochodzenia roślinnego – wyciągi z nasion złotokapu zwyczajnego – cytizyna (Tabex®, Desmoxan®). Do terapii pierwszego wyboru zalicza się również preparaty nikotynowe w plastrach, tabletkach czy gumie do żucia.
Gdy nic nie działa
– Po sześciu miesiącach od zakończenia palenia, zależnie od metody (np. leki, gumy antynikotynowe, terapia itp.), absencję utrzymuje 7,3 do 33,2 proc. osób. Te wyniki są bardzo złe – przyznał prof. Bartosz Łoza z Kliniki Psychiatrii WUM, który od lat zajmuje się problematyką uzależnień. Zarówno ze statystyk, jak i z doświadczeń samych lekarzy wynika, że część pacjentów będzie tkwiła w nałogu bez względu na swoją sytuację zdrowotną.
Według różnych badań od 50 do 83 proc. chorych wraca do palenia nawet po rozpoznaniu choroby nowotworowej płuc. W przypadku tych osób można rozważyć stosowanie produktów opartych na podgrzewaniu tytoniu, tzw. HnB (heat-not-burn), jak zakłada schemat postępowania przedstawiony przez dr. Szymańskiego. Na zasadność takiej interwencji wskazywał podczas konferencji również prof. Paweł Górski z Kliniki Pneumonologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. I chociaż jego zdaniem HnB nie może być lansowane w sensie zalecania do zażywania, to jest alternatywą dla osób, u których nie ma żadnych szans na działania psychologiczno-behawioralne. – Zdarzyło mi się zalecić pacjentom przejście na HnB, jak już nic nie pomogło – przyznał. Takie podejście zgodne jest też z polskimi wytycznymi postępowania w chorobie tętnic kończyn dolnych, opracowanymi w 2019 r. przez Polskie Towarzystwo Chirurgii Naczyniowej, Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego, Polskie Towarzystwo Leczenia Ran oraz Sekcje Farmakoterapii Sercowo-Naczyniowej Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.