Ustawiacie się w dość ostrej kontrze do marek własnych, jednoznacznie stawiając na ofertę znanych producentów, tymczasem to tańsze odpowiedniki rosną kilka razy szybciej niż rynek. Czy w ten sposób znów nie zwiększy się luka cenowa między waszymi sieciami a dyskontami, które właśnie pod względem cen chcecie coraz mocniej gonić?
Zwróciliśmy po prostu uwagę na pewien paradoks, że kanał, w którym działamy, charakteryzujący się wyjątkowo wysokim udziałem produktów markowych w sprzedaży, ma de facto dużo gorsze warunki handlowe i gorsze ceny. To niczyja wina, chcemy po prostu z tym zjawiskiem walczyć i zbliżenie warunków cenowych, jakie sklepy lokalne mają w przypadku produktów markowych do poziomów dyskontowych, jest najważniejszym elementem naszej strategii.
To nie wyklucza się z tym, że również chcemy rozwijać gałąź marek własnych. Trzeba o nich myśleć szeroko, mamy kilka sukcesów na tym polu. Stworzyliśmy od podstaw marki własne, bardzo przemyślane, które nie funkcjonują wyłącznie jako ekonomiczna wersja już istniejących na rynku produktów, ale jako odrębna, spójna koncepcja, z unikalnymi wyróżnikami. Przykładem jest nabiałowa marka Kanka i dedykowana zwierzętom marka karm Tula, które cieszą się dużą popularnością. Chcemy kontynuować rozwijanie tego typu projektów.
Czytaj więcej
Sklepy starają się ograniczyć wyrzucanie jedzenia z coraz większymi sukcesami, ale to za mało. Już 38 proc. Polaków przyznaje, że ostatnio unika marnowania żywności. Będzie ich przybywało także z powodu wysokich zwyżek cen.
Eurocash zaprezentował niedawno nową strategię, w której m.in. zapowiada otwieranie rocznie po ok. 500 nowych sklepów. Czy nie jest to zbyt zachowawcze, biorąc pod uwagę, że mówimy o kilku sieciach jak Groszek, ABC czy Lewiatan. Choćby Żabka w pojedynkę otwiera ich ponad 1 tys. rocznie?