Albania, czyli powrót do przeszłości. Ostatni taki kraj w Europie

Nieoczywisty wybór na wakacje. Połowa cen chorwackich i jedna trzecia włoskich. Widoki, jakich nie widzieliśmy nawet na pocztówkach. I atrakcje turystyczne, których w Europie praktycznie już nie ma albo trzeba za nie zapłacić krocie.

Publikacja: 30.05.2024 15:31

Albania, Saranda

Albania, Saranda

Foto: Adobe Stock

To tylko kilka powodów, dla których wybierając się na wakacje, warto rozważyć Albanię.

Tych argumentów jest więcej. Woda w morzu ciepła i przezroczysta jak w Egipcie. Ludzie mili, pomagają bezinteresownie. Dokładnie tak, jak to było w Polsce ze trzydzieści lat temu. Jedzenie bardziej urozmaicone niż w Turcji, bo jest połączeniem kuchni śródziemnomorskiej z bałkańską, a Rosjan ani nie widać, ani nie słychać.

„Albania jest wciąż stosunkowo nieodkryta”. Ale ceny pójdą w górę

To jest także ostatni moment na zobaczenie tego przez wiele lat zamkniętego przed światem kraju w wersji niewiele zmienionej od czasów komunistycznych. Bo turystyka, która wypracowuje dziś 16 proc. albańskiego produktu krajowego brutto, ma stać się najważniejszą gałęzią albańskiej gospodarki, a w planach jest zabudowanie wybrzeża pięcio- i czterogwiazdkowymi hotelami. Ceny pójdą w górę, bo Albańczycy już dzisiaj zapewniają, że nie nastawiają się na turystykę masową, tylko na gości najbardziej wymagających. Takich, których interesuje coś więcej niż słońce i plaża.

Czytaj więcej

Nowa wojna na Bałkanach. Szefowa MSZ Kosowa mówi o możliwych scenariuszach

– Wszystkimi tymi skarbami na razie można się cieszyć bez przedzierania się przez tłumy turystów – zachęca Gazi Hażia, dyrektor generalny biura podróży Landways. — Albania jest wciąż stosunkowo nieodkryta. Nie zostaliśmy opanowani przez masową turystykę, więc odwiedzający mogą cieszyć się nadal nieskażonym pięknem przyrody — dodaje.

Nie wygląda jednak na to, żeby chcieli szybko wzbogacić się na tych, którzy przyjeżdżają teraz.

Spacer po Tiranie czy którejś z miejscowości turystycznych, nawet samotny, późnym wieczorem, jest tam samo bezpieczny, jak w środku dnia. Chociaż to kraj z większością muzułmańską, na ulicach zobaczymy kobiety w abajach obok wydekoltowanych nastolatek w mini. A dowodem niespotykanej w innych krajach tolerancji religijnej są główne place w większych miastach, gdzie sąsiadują ze sobą meczet, cerkiew i kościół katolicki, a msze odbywają się w tym samym czasie. Wokół tych placów są oczywiście jeszcze restauracje i kawiarnie, w których zasiadają głównie panowie wyraźnie nigdzie się nie spieszący.

Minister turystyki Mirela Kumbaro uważa, że Albania na europejskiej mapie turystycznej będzie uzupełnieniem oferty greckiej, chorwackiej i włoskiej. — Nie zabetonujemy wybrzeża. A poza plażą i morzem mamy jeszcze góry, lasy i rzeki idealne do raftingu - wylicza. Jej zdaniem rozwój turystyki (w tym roku oczekiwanych jest 7,5 mln cudzoziemców, przy ludności liczącej ok. 3 mln) będzie zrównoważony. — Nie chcemy gwałtownego wzrostu. Ja sama odpowiadam nie tylko za turystykę, ale i za ochronę środowiska — dodaje minister.

Albania to jeden z najbiedniejszych krajów w Europie. Drogich samochodów na ulicach jednak nie brakuje

Dzisiaj w Albanii turysta to osoba mile witana i chętnie widziana. Nawet przeceniana. Słynna już jest historia, kiedy grupa Włochów w restauracji w górskim kurorcie Berat na południu kraju zjadła obiad i ulotniła się, nie płacąc rachunku wynoszącego równowartość 80 euro.

Albańczycy nie byli w stanie uwierzyć, że coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć. Premier Włoch Giorgia Meloni, która wkrótce po tym incydencie przyjechała do Tirany z wizytą, natychmiast nakazała włoskiej ambasadzie uregulowanie rachunku łącznie z napiwkiem. Jak potem informowało biuro prasowe premiera w Rzymie, Meloni pokryła tę należność z własnej kieszeni. Dla włoskiej premier sprawa była tym bardziej krępująca, że nie dowiedziała się o tym od ambasadora, ale poinformował ją o niej jej albański odpowiednik, Edi Rama.

Czytaj więcej

Arabia Saudyjska. Kraj z wielkim potencjałem, który prawie wszystko może kupić

Ale to także nadal jeden z najbiedniejszych krajów w Europie. Po Ukrainie, która zbiedniała z powodu rosyjskiej inwazji i Mołdawii.

To skąd w takim razie na ulicach Tirany samochody droższe niż w Warszawie, a Mercedesów jest tam więcej niż Dacii, które teraz systematycznie zwiększają swój udział rynkowy w krajach Południowej Europy?

To skomplikowane. — Za czasów Envera Hodży własność prywatna była praktycznie zakazana. Kiedy ten zakaz został zniesiony, ludzie wykorzystywali każdą możliwość, żeby pokazać, że jednak coś mają — mówi Robert, współwłaściciel niewielkiego biura obsługującego angielskojęzycznych turystów. To dlatego Albańczycy, jeśli już mają samochody, to bardzo o nie dbają i pucują je do błysku. Nawet wówczas, kiedy tylko stoją przed domami.

Co zostało w Albanii z czasów komunistycznego dyktatora Envera Hodży?

Hodża umarł w 1985 roku. Co po nim zostało? 750 tysięcy bunkrów, w których podobno mieli zmieścić się wszyscy Albańczycy, w przypadku obcej napaści. Kto miał ich napaść? Przede wszystkim Rosjanie, z którymi stosunki po latach wielkiej przyjaźni bardzo się popsuły w latach 1956-1960.

Pierwsze sygnały poluzowania tych więzi pojawiły się tuż po wizycie Nikity Chruszczowa w Belgradzie w 1955 roku. Wcześniej Albania była traktowana przez rząd w Moskwie jako sojusznik strategiczny. I to trwało dopóki ówczesny Związek Radziecki nie zaczął się zbliżać do byłej Jugosławii, która potem stała się rosyjskim przyczółkiem na Bałkanach.

A kiedy doszło do ochłodzenia w stosunkach Moskwa-Pekin, rząd w Tiranie natychmiast zaczął wysyłać pozytywne sygnały do Chińczyków. I Albania stała się wtedy chińskim przyczółkiem w Europie. Taka sytuacja trwała do 1978 roku, kiedy stosunki Albanii z Chinami gwałtownie się pogorszyły.

Czyli bunkry miały pomagać w przetrwaniu narodu albańskiego tak podczas inwazji rosyjskiej, jak i późniejszej — chińskiej. Wszystkie były przygotowane na opcję wojny z użyciem broni nuklearnej i miały zabezpieczyć przed jej skutkami.

Mega bunkier pod Tiraną miał dać schronienie samemu Hodży, jego rodzinie i najbliższym współpracownikom. Dzisiaj jest w nim muzeum, nazywa się Bunk ‘Art, za wstęp trzeba zapłacić równowartość 5 euro.

Czy warto go zwiedzić i spróbować zrozumieć, co mogło się dziać w głowie chorego na władzę stalinowskiego dyktatora? Warto. Dwugodzinna podróż w przeszłość jest bardzo realistyczna, muzeum na razie udostępnia 160 pomieszczeń, w których zobaczymy mniej lub bardziej wstrząsające widoki.

Kulminacją zwiedzanie jest wielkie audytorium, z placem targowym, kawiarnią i restauracją (na szczęście nie przekroczono tam dobrego smaku i są one nieczynne), gdzie rząd i osoby mu bliskie mogły zrobić zakupy i trochę się rozerwać.

Pozostałością po epoce Hodży i zbliżeniu ze Związkiem Radzieckim są także pola naftowe z zardzewiałymi „kiwajkami”, które nadal pompują ropę naftową. Albania ma dzisiaj największe złoża tego surowca spośród wszystkich krajów europejskich. Tyle, że kiwajki pompują, ale wszystko, co uda się wydobyć, trafia do włoskich rafinerii. Albańczycy nie mają bowiem ani jednej rafinerii i wszystkie paliwa sprowadzają z Włoch. Stąd ceny na stacjach benzynowych, mimo bogatych złóż ropy, są takie jak w Europie Zachodniej. I w zasadzie jest to jedyny towar, który w Albanii jest rzeczywiście drogi.

Dlaczego Albania przyjmuje imigrantów uratowanych na międzynarodowych wodach Morza Śródziemnego?

Albania ma obecnie opinię najbardziej proeuropejskiego kraju na południowych Bałkanach. Bliskie są zwłaszcza stosunki rządu w Tiranie z Włochami. W lutym albański parlament przegłosował umowę o przyjęciu na początek 3 tysięcy imigrantów uratowanych na wodach międzynarodowych Morza Śródziemnego. Ta liczba w ciągu 5. lat docelowo ma wzrosnąć do 36 tysięcy rocznie.

Giorgia Meloni nazwała wtedy Albańczyków narodem bardziej europejskim od wielu członków Unii Europejskiej. Sugerowała, że imigranci mogą wypełnić luki w sile roboczej, zwłaszcza w branży usługowej. Albańska opozycja protestowała, argumentując, że kraj potrzebuje przede wszystkim profesjonalistów, którzy wytrenują Albańczyków.

Inna sprawa, że 660 mln euro, jakie Włosi zapłacili w tej transakcji, było miłym wkładem do budżetu. To porozumienie zyskało akceptację Brukseli, jako innowacyjny sposób na rozwiązanie kryzysu imigracyjnego (chociaż oprotestowały je zgodnie organizacje obrony praw człowieka). Pytanie, na ile rzeczywiście zbliżyło ten kraj do Europy?

Co warto wiedzieć, planując urlop w Albanii

  • Z Polski do Albanii latają LOT, Ryanair i Wizz Air. Ceny biletów od 230 złotych.
  • Pakiet all inclusive w biurach podróży od 1,9 tys. złotych (za osobę za tydzień).
  • Przejazd busem z lotniska w Tiranie do centrum miasta — 10 zł. Taksówką 90 zł.
  • Przejazd busem z lotniska do nadmorskiego kurortu Durres (35 km) — 22 zł. Taksówką — 300 złotych
  • Pokój hotelowy 3* ze śniadaniem w Tiranie - 100 złotych/osoba/doba.
  • Wynajęcie apartamentu nad morzem – 90 zł/doba.
  • Obiad trzydaniowy z winem w dobrej restauracji — 15 euro/osoba.
  • Degustacja 25 rodzajów raki (miejscowy alkohol) w stołecznej restauracji — 50 złotych.
  • Rafting na rzece Osuma, 3 godziny — 500 złotych.

To tylko kilka powodów, dla których wybierając się na wakacje, warto rozważyć Albanię.

Tych argumentów jest więcej. Woda w morzu ciepła i przezroczysta jak w Egipcie. Ludzie mili, pomagają bezinteresownie. Dokładnie tak, jak to było w Polsce ze trzydzieści lat temu. Jedzenie bardziej urozmaicone niż w Turcji, bo jest połączeniem kuchni śródziemnomorskiej z bałkańską, a Rosjan ani nie widać, ani nie słychać.

Pozostało 95% artykułu
Gospodarka
Największy kryzys wizerunkowy w historii MFW. Jednak będzie powrót do Rosji
Gospodarka
Odbudowa po powodzi uderzy w inne inwestycje?
Gospodarka
Polska właśnie dostała lek na kaca po stracie fabryki Intela
Gospodarka
Viktor Orban „przejechał” się na elektrykach. Gospodarka już cierpi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Gospodarka
MFW odwołuje misję do Rosji. To nie były „problemy techniczne”