– Wielu liderów świata zachodniego, motywowanych chęcią bycia częścią uprzywilejowanej elity, porzuciło model wolności na rzecz różnych wersji tego, co nazywamy kolektywizmem. Eksperymenty kolektywistyczne nigdy nie są rozwiązaniem problemów, które dotykają obywateli świata. Raczej są główną przyczyną tych problemów. Świat zachodni jest zagrożony, a ci którzy mieli bronić wartości zachodnich zostali dokooptowani do wizji świata, która nieubłaganie prowadzi do socjalizmu i co za tym idzie, do biedy – mówił Javier Milei, prezydent Argentyny, podczas swojego wystąpienia na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Zapewne wielu uczestników tej konferencji potraktowało jego wystąpienie jako ciekawostkę. Zdumienie mogło wywołać również to, że Milei wybrał się do Szwajcarii rejsowym samolotem pasażerskim i został na jego pokładzie powitany oklaskami pasażerów z klasy ekonomicznej. Argentyński prezydent skutecznie buduje swój wizerunek „anarchokapitalistycznego” idealisty spoza elity. Czy jednak pierwsze tygodnie rządów idą mu też tak dobrze?
Rządy silnej ręki Javiera Milei?
Milei objął stanowisko prezydenta Argentyny 10 grudnia 2023 r. W ciągu pierwszych 30 dni rządów skonsolidował 18 ministerstw w 9 resortów, na przykład przenosząc pięć z nich do Ministerstwa Kapitału Ludzkiego. Zwolnił też około 7 tys. pracowników administracji publicznej, podjął pierwsze kroki w kierunku prywatyzacji dziesiątek przedsiębiorstw państwowych i zniósł 350 regulacji. Nie zlikwidował jeszcze banku centralnego ani nie zastąpił narodowej waluty dolarem, ale jego ekipa zdewaluowała w grudniu peso aż o 54 proc. Kurs w dniu dewaluacji sięgnął 800 peso za USD, ale od tamtego momentu jeszcze osłabł. W połowie zeszłego tygodnia za dolara płacono 822 peso.
Pod koniec grudnia prezydent skierował natomiast do Kongresu liczącą ponad 350 stron ustawę dotyczącą dalszych reform gospodarczych. Jest w niej mowa o prywatyzacji, ale także o ograniczeniu prawa do protestów. Ustawa daje prezydentowi nadzwyczajne uprawnienia co najmniej do końca 2025 r. Oznacza to, że Milei będzie mógł faktycznie rządzić dekretami z pominięciem Kongresu. Czy ta przebudowa ustrojowa dojdzie jednak do skutku? Musi ona przecież zostać przyjęta przez parlament.
– Milei nie może liczyć na większość bezwzględną w żadnej z izb parlamentu, nawet jeśli uwzględni się głosy wspierającej go centroprawicowej koalicji Juntos por el Cambio. Jego koalicja, La Libertad Avanza, posiada tylko 15 proc. miejsc w izbie niższej oraz mniej niż 10 proc. miejsc w Senacie. Co więcej, Milei mierzy się także z opozycją sędziowską. Na początku stycznia sąd anulował reformy prawa pracy z grudniowego dekretu nadzwyczajnego. Skutkiem tego, część programu Milei raczej nie ujrzy światła dziennego – twierdzi Massimo Bassetti, ekonomista z firmy badawczej Focus Economics.