– To program silący się na redystrybucję, ale przy tym mocno niespójny, co rodzi wyższe koszty dla budżetu – ocenia Paweł Wojciechowski, ekonomista, przewodniczący rady programowej Instytutu Finansów Publicznych.
– To program wysokich wydatków publicznych – wtóruje mu Marcin Zieliński, prezes zarządu i główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Długa lista niespójności
Jako przykład niespójności Paweł Wojciechowski wskazuje propozycję z jednej strony zwiększenia progresji w PIT, a z drugiej obniżkę VAT, które wywoła odwrotny skutek, bo „to podatek regresywny”. – Jeszcze bardziej niespójna jest część emerytalna. Wygląda na to, że proponowana jest jakaś wersja emerytur stażowych dla osób z „bardzo długim stażem”, choć nie wiadomo jakim, co naturalnie będzie zgodnie z logiką systemu oznaczało niższe emerytury. Stąd jak można wywnioskować, zakładane jest utrzymanie wszystkich świadczeń takich jak 13. i 14. emerytura, ale też dodanie nowego filaru zwanego „podstawowym”, który zagwarantuje określoną kwotę po 30 latach pracy i ma przysługiwać niezależnie od odprowadzanych składek – tłumaczy przewodniczący rady programowej IFP. To jego zdaniem grozi jeszcze większym rozszczelnieniem systemu emerytalnego i wypychaniem pracowników poza ochronę ubezpieczeniową.
– Mamy także utrzymanie wszystkich programów socjalnych, a do tego ich waloryzację. Gdy nie ma waloryzacji, złe programy z czasem coraz mniej obciążają finanse publiczne. Za sprawą pomysłu Lewicy tego już niestety by nie było – zauważa Marcin Zieliński.
A Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców Business Centre Club, dodaje: – Trzeba być realistą, każdy, kto powiedziałby, że cofnie 500+, przegrałby wybory. Zawsze byliśmy jednak zwolennikami wprowadzenia w tym programie kryterium dochodowego. Lewica idzie w przeciwnym kierunku. I jeszcze chce corocznej waloryzacji – podkreśla.