Prezydent Recep Erdogan, walcząc o reelekcję w majowych wyborach, obiecywał bardzo wiele. Mówił m.in. o podwyżkach emerytur i płac w budżetówce, a nawet o tym, że gospodarstwa domowe przez miesiąc będą mogły dostawać darmowy gaz. Niektóre z tych obietnic już zostały zrealizowane, na przykład płaca minimalna wzrosła od 1 lipca o 34 proc. rok do roku i była to już jej kolejna duża podwyżka w okresie ostatnich 12 miesięcy. Tymczasem turecki deficyt budżetowy sięgnął w czerwcu równowartości 8,4 mld dol., co było rekordową wartością dla tego miesiąca. Był on blisko siedmiokrotnie wyższy niż przed rokiem. Do jego powiększenia przyczyniły się nie tylko „prezenty” fiskalne dla elektoratu, ale też koszty związane z odbudową prowincji zniszczonych kilka miesięcy temu przez trzęsienie ziemi.
Podatki w górę
Koszty związane z odbudową po trzęsieniu ziemi mogą sięgnąć nawet 100 mld dol. Analitycy średnio prognozują więc, że deficyt budżetowy Turcji wzrośnie z 0,9 proc. PKB w 2022 r. do 4,4 proc. PKB w 2023 r.
– Turcja stoi na stosunkowo pewnym gruncie fiskalnym, ale to prawdopodobnie się zmieni w bliskim terminie. Ekspansywna polityka fiskalna prowadzona przed wyborami oraz wydatki potrzebne na odbudowę po trzęsieniu ziemi doprowadzą do wyższego deficytu budżetowego w 2023 r. i później – twierdzi Selva Bahar Baziki, ekonomistka Bloomberg Economics. Prognozowała ona w zeszłym tygodniu, że deficyt wyniesie w tym roku 6,3 proc. PKB.
Czytaj więcej
Turecki bank centralny zdecydował na podniesienie stop procentowych pierwszy raz od 27 miesięcy. Główna stopa powędrowała w górę z poziomu 8,5 do aż 15 proc., co mimo wszystko jest poniżej prognoz analityków. Ankietowani przez Bloomberga eksperci prognozowali podwyżkę do 20 proc.