Co robi dzisiaj prezes, który przez ponad dekadę zarządzał największym bankiem w Polsce, opierając się przy tym różnym, czasami nieczystym siłom politycznym?
Jestem wolnym człowiekiem (śmiech). Tak duże organizmy i korporacje, jak PKO Bank Polski, ograniczają w jakimś sensie indywidualną wolność, nakazują, co wypada, a czego nie wypada zrobić, bo będzie źle postrzegane. Przygotowywałem się zresztą do mojej obecnej sytuacji, bo jasne było, że nie będę do końca życia ani do emerytury (w zależności od tego, co będzie pierwsze) prezesem PKO BP.
A co teraz? Realizuję się w wielu projektach, od takich pro publico bono, po komercyjne. W jakimś sensie wróciłem do mojej natury. Zawsze byłem ciekawy świata, nowych rzeczy. W związku z tym staram się je dotykać, poznawać, zrozumieć, a także wspierać doświadczeniem, radą, spokojem. Czasami dostaję pytania, jak mnie przedstawić na konferencji. Odpowiadam, że triadą: menedżer, strateg i innowator.
Dlaczego zrezygnował Pan z fotelu szefa PKO BP w 2021 roku? Krążyło wiele spekulacji.
Profesor Marek Belka użył kiedyś sformułowania, że nie chce się kopać z koniem. Wydaje mi się, że moja sytuacja dotycząca odejścia była podobna. W pewnym momencie uznałem, że nie jestem w stanie dostarczyć wartości dla ludzi, których zaangażowałem i zachęcałem do pracy w PKO BP. Zawsze starałem się chronić, żeby te elementy związane z zewnętrznym światem poza bankiem, zwłaszcza politycznym, nie docierały do nich. Wydaje mi się, że byłem w tym skuteczny. A to, że bycie prezesem PKO BP jest trudną rolą, świadczy los moich licznych już następców.
No właśnie, przez ponad dekadę stworzył pan w PKO BP mocną, merytoryczną drużynę menadżerów. Czy teraz nie boli pana, nie szkoda panu tego banku, patrząc na pędzącą karuzelę personalną na pozycji prezesa?
Nie jestem i nie byłem jego właścicielem, tylko wynajętym menedżerem. Starałem się w jak najlepszy sposób motywować ludzi, zachęcać do zaangażowania, rozwoju. Natomiast nie byłem w stanie zapewnić nikogo, że tak będzie do końca świata i jeden dzień dłużej.
Zmiany w PKO BP w niektórych segmentach są głębokie, mogą spowalniać jego rozwój, ale nie dotyczą tego całego, wielkiego okrętu. Proszę zauważyć, że po dwóch latach od mojego odejścia kierunek wyznaczony w czasie mojej pracy nie został zmieniony. Dlaczego? Bo to nie jest tak, że strategię stworzył jeden czy kilku genialnych ludzi. Udało się stworzyć silną, liczną grupę menedżerską myślącą strategicznie, która hartowała się w trakcie tworzenia i realizacji kilku strategii w trakcie mojego prawie dwunastoletniego przewodzenia PKO. Kładłem silny nacisk na osiąganie zakładanych celów, sprawstwo w działaniu i stawianie sobie coraz ambitniejszych celów. Wychodzenie poza tradycyjną bankowość. I to się udało!