Henryka Bochniarz: Kreatywność podatkowa rządu osiągnęła szczyt

Rząd twierdzi, że obniża podatki, ale bardzo często są to tylko pozorowane obniżki - mówi Henryką Bochniarz, przewodnicząca Rady Głównej Konfederacji Lewiatan

Publikacja: 14.05.2023 11:29

Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan

Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Co bardziej się pani podoba: opłata denna czy podatek deszczowy? 

- Nazwy są sympatyczne, choć daniny bez sensu. Liczymy w Lewiatanie, ile wprowadzono podatków i danin w ostatnich latach. Tych podatków i para podatków jest kilkadziesiąt. Rząd twierdzi, że obniża podatki, ale bardzo często są to tylko pozorowane obniżki, np. wprowadza niższą stawkę PIT, ale nie dodaje, że zabrał odliczenie składki zdrowotnej, co w praktyce oznacza, że bilans wychodzi na zero. Dodatkowo takie daniny jak podatek od sprzedaży detalicznej, podatek cukrowy, czy podatek bankowy płacimy wszyscy, jest to kilkadziesiąt miliardów złotych wyciągane każdego roku z kieszeni obywateli.

Kreatywność podatkowa osiągnęła szczyt. W ramach klasycznego podatku CIT, który płacą przedsiębiorstwa, wprowadzono dwa rodzaje, tzw. minimalnego podatku CIT, tylko po to, aby opodatkować firmy, które ponoszą straty. Wszystkie zmiany podatkowe wprowadzane są w ogromnym pośpiechu, bez rzetelnej analizy wpływu na gospodarkę i bez odpowiednio przeprowadzonych konsultacji społecznych. W dodatku ich liczba powoduje, że przedsiębiorcy nie są wstanie śledzić tych wszystkich zmian i zapowiedzi. To jest także trudne dla organizacji takich jak nasza, wymaga ciągłego skupienia: nigdy nie wiadomo jakiego typu rozwiązania i dotyczące jakich dziedzin życia znajdą się w projektach. 

- Na przykład? 

Wspomniany przeze mnie podatek minimalny CIT, którego celem jest opodatkowanie firm mających niskie dochody lub ponoszące straty, został "wrzucony" do Polskiego Ładu, kiedy ustawa ta była już rozpatrywana w Sejmie. Czyli wprowadzono nowy podatek, bez konsultacji społecznych, bez określenia kogo obejmie, jaki spowoduje skutek dla biznesu. Ja dopiero po jego uchwaleniu okazało się, że muszą go płacić m.in. szpitale, które są spółkami prawa handlowego, w dodatku w naszej rzeczywistości prawie zawsze ponoszące straty. Następnie w pośpiechu zawieszono jego obowiązywanie, dwa razy go zmodyfikowano, i teraz zaplanowano, że wejdzie ponownie w życie od 1 stycznie 2024 r.

Z pewnością nie jest to standard tworzenia przepisów prawa podatkowego jakiego oczekują przedsiębiorcy, obywatele i potrzebuje gospodarka. To kompromitacja państwa. Ile milionów złotych firmy niepotrzebnie wydały na wdrażanie zmian uchwalonych w Polskim Ładzie, które potem zostały uchylone? Przecież te pieniądze przeznaczone na programy rozliczeniowe, księgowych, doradców podatkowych, można było przeznaczyć na stworzenie nowego produktu, nowego miejsca pracy i dodatkowej wartości dla firmy i gospodarki.

- Czy ceną za funkcjonowanie w niestabilnym otoczeniu prawno – podatkowym jest ograniczenie rozwoju firm?

- Zdecydowanie tak. Biznes jest elastyczny i w możliwie najbardziej efektywny sposób dostosowuje się do zmiennej rzeczywistości. Świetnym przykładem jest to, jak w czasie lockdownów firmy rozwinęły sklepy internetowe, jak szybko i sprawnie firmy zaczęły świadczyć swoje usługi online, KPK doradcze, edukacyjne, ale nawet porady medyczne. Niemniej, to nie oznacza, że działają z dnia na dzień. Większość ma wieloletnie plany biznesowe, na podstawie których podejmowane są decyzje dotyczące wprowadzania nowych produktów, budowy nowych zakładów, linii produkcyjnych i wielkości zatrudnienia. Jeżeli prawo nie jest przewidywalne firmom dużo trudniej jest podejmować decyzje dotyczące nowych inwestycji. W polskich warunkach jest standardem, że przedsiębiorcy o zmianach podatkowych na następny rok, albo o wprowadzeniu nowego podatku, dowiadują się w ostatniej chwili, gdy plany rozwojowe, finansowe, kadrowe, produktowe buduje się na lata. Jak zaplanować inwestycje, jeżeli dzisiaj nie wiemy, jaki będzie poziom opodatkowania w przyszłym roku, a, co za tym idzie, czy nasza inwestycja będzie w ogóle opłacalna.

Niektóre zmiany powinny być komunikowane nawet z kilkuletnim wyprzedzeniem, np. wprowadzenie podatku cukrowego, abstrahując od tego czy chodziło o zdrowie obywateli, czy o pieniądze do budżetu. Jeżeli firmy wiedziałyby, że za trzy lata zacznie obowiązywać nowy podatek, który podwoi cenę popularnych napojów, to by się do tego przygotowały zmieniając asortyment, albo skład produkowanych napojów. A ponieważ wprowadzono to z kilkumiesięcznym vacatio legis, wiele firm znalazło się w trudnej sytuacji, musiało ograniczyć produkcję, zwolnić ludzi. Ile milionów złotych firmy niepotrzebnie wydały na wdrażanie zmian uchwalonych w Polskim Ładzie, które potem zostały uchylone, przecież te pieniądze przeznaczone na programy rozliczeniowe, księgowych, doradców podatkowych można było przeznaczyć na stworzenie nowego produktu, nowego miejsca pracy, dodatkowej wartości dla firmy i gospodarki.

- Czy jest to jedna z przyczyn, dla których przedsiębiorcy – tak wynika, z państwa badania ich opinii – bardziej pesymistycznie prognozują przyszłe działania administracji niż perspektywę biznesową? 

- Tak. W naszym cyklicznym badaniu Indeks Biznesu 65 procent managerów ocenia, że warunki prowadzenia działalności pogorszyły się. W Lewiatanie śledzimy projekty aktów prawnych, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy o coś nagle nie zostaną poszerzone. Niekiedy zmiany wprowadzane są na zasadzie "a może nie zauważą". Czasami, gdy jednak je zauważymy udaje się wycofać różne pomysły. Nie jest to jednak rzeczywista współpraca pomiędzy administracją, parlamentem a przedsiębiorcami, czyli ludźmi, którzy znają się na gospodarce. Tak było w przypadku Polskiego Ładu - zlekceważono krytykę i postulaty przedstawicieli biznesu, a efektem był największy bubel prawny Rzeczypospolitej (nie gazety).  

Mamy też doświadczenia poprzednich wyborów i kolejnych rządów. Nawet jeśli gospodarka w czasie kampanii była ważna, to okazywało się, że i tak władza przygotowywała jakieś społeczne prezenty, by zachęcić elektorat. 

Cała rozmowa ukaże się w poniedziałkowym wydaniu Rzeczpospolitej i na stronie rp.pl

Co bardziej się pani podoba: opłata denna czy podatek deszczowy? 

- Nazwy są sympatyczne, choć daniny bez sensu. Liczymy w Lewiatanie, ile wprowadzono podatków i danin w ostatnich latach. Tych podatków i para podatków jest kilkadziesiąt. Rząd twierdzi, że obniża podatki, ale bardzo często są to tylko pozorowane obniżki, np. wprowadza niższą stawkę PIT, ale nie dodaje, że zabrał odliczenie składki zdrowotnej, co w praktyce oznacza, że bilans wychodzi na zero. Dodatkowo takie daniny jak podatek od sprzedaży detalicznej, podatek cukrowy, czy podatek bankowy płacimy wszyscy, jest to kilkadziesiąt miliardów złotych wyciągane każdego roku z kieszeni obywateli.

Pozostało 87% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska