Bartosz Urbaniak, BNP Paribas: Kapitał spekulacyjny porzuca żywność. W ceny bije wojna

Podwyżki stóp ciągną w dół ceny żywności – mówi Bartosz Urbaniak, szef Bankowości Food&Agro BNP Paribas na Europę Środ.-Wsch. i Afrykę.

Publikacja: 23.02.2023 03:00

Dariusz Iwanski

Dariusz Iwanski

Foto: Dariusz Iwanski phone:601362305

Styczeń był dziesiątym z rzędu miesiącem spadku cen żywności na rynkach światowych. Ich wyznaczany przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) indeks pobił historyczne rekordy zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. Skąd spadki cen?

Spada przede wszystkim jeden z komponentów indeksu światowych cen żywności wyznaczanego przez FAO – tłuszcze roślinne. Ich subindeks i ceny spadły znacząco poniżej poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. Pozostałe subindeksy: zbóż, mięsa, produktów mlecznych i cukru, też spadają, ale wyjąwszy produkty mleczne, są powyżej notowań sprzed wybuchu wojny. A ich ceny już wcześniej były bardzo wysokie.

Po ataku Rosji na Ukrainę dużej części świata w oczy zajrzało widmo głodu. Były obawy, że żywności będzie brakować bardziej niż zwykle i że dalej będzie drożeć, bo oba te kraje to wielcy światowi producenci żywności. Na szczęście to się chyba nie sprawdziło.

Mówienie, że ryzyko głodu się oddaliło, jest bardzo europocentryczne. W 2021 r. na świecie głodowało 830 mln ludzi. Covid dorzucił do tego około 150 mln. Nie ma jeszcze danych, ale spodziewamy się, że zeszły rok dołożył kolejne 50–70 mln. Spodziewamy się więc przekroczenia granicy miliarda ludzi głodujących. U nas, w Europie, nic wielkiego się nie stało. Za żywność zapłaciliśmy po prostu więcej. Tymczasem w Afryce mamy największą od 40 lat klęskę głodu.

Czytaj więcej

Produkcja rośnie, masło tanieje

Na szczęście ruszył eksport głównie zboża z Ukrainy.

To trochę zmniejszyło ciśnienie. Ale złagodziło rezultat, a nie przyczynę. Pas środkowej Afryki, gdzie jest Nigeria, Etiopia, Somalia i Kenia, dotyka największa susza od kilkudziesięciu lat. A to i tak nie są kraje zasobne w wodę. Zmiany klimatyczne zbierają tam tragiczne żniwo. Wojna pogarsza sytuację. Trzeba pamiętać, że umowa o korytarzu zbożowym z Ukrainy jest odnawiana co jakiś czas, teraz nastąpi to w połowie marca i nie wiadomo, jaka będzie reakcja Władimira Putina na wizytę Joe Bidena, czy nie uderzy w tę umowę. Do tego klimatolodzy mówią o powrocie El Nino, a to zapowiada rekordowe temperatury na świecie. To wpłynie negatywnie na warunki upraw na świecie.

I będzie wywierać presję na wzrost cen żywności?

Tak, warunki pogodowe będą pchały ceny żywności do góry. A wojna w Ukrainie i jej konsekwencje polityczne i gospodarcze sprzyjają utrzymywaniu cen żywności na wysokim poziomie.

Znikąd ratunku?

Tym, co działa w przeciwną stronę, czyli w kierunku spadku cen, są paradoksalnie podwyżki stóp procentowych. Część wzrostów cen żywności była rezultatem tego, że kapitał spekulacyjny szukał zarobku i lokował swoje środki w produkty żywnościowe. Na rynkach finansowych nie mógł zrobić odpowiedniego obrotu w środowisku niskich stóp procentowych. Z powodu inflacji stopy zaczęły jednak rosnąć, a kapitał spekulacyjny wraca na rynki finansowe.

Co więc będzie z cenami żywności na półkach sklepowych? To ludzi interesuje najbardziej.

Jestem umiarkowanym pesymistą, jeśli chodzi o rynek spożywczy. W zeszłym roku ceny detaliczne żywności wzrosły średnio o 12–13 proc. Ceny producentów żywności podskoczyły tymczasem o 26–26,5 proc. Część tego wzrostu wziął na siebie łańcuch dostawców, którzy dostarczają żywność od producentów do konsumenta. Po prostu obniżył sobie marże. W Polsce akurat było sporo miejsca na te obniżki. Niestety, to nie wystarczy, w sytuacji kiedy za jakiś czas zniesiony zostanie zerowy VAT na żywność. Już wzrosła płaca minimalna, a przecież rolnictwo jedzie niestety właśnie na tej płacy. Jej podwyżka dodatkowo podniesie koszty produkcji. To wszystko przełoży się na wzrost cen. Konsekwentnie zapowiadają to już od pewnego czasu giganci rynku spożywczego. Jeśli Nestle, które ma 60 mld euro przychodów, robi takie zapowiedzi, to trzeba je traktować poważnie, bo to jeden z większych uczestników naszego rynku. Inni giganci zapowiadają to samo. Na razie, nie tylko oni zresztą, także mniejsi gracze, stosują różne ruchy adaptacyjne.

Czytaj więcej

Rośnie popyt na odroczone płatności

Na czym one polegają?

Na zmianie receptur, zmniejszaniu produktów i opakowań. Produkty zubażane są o te elementy, które są najdroższe. To niekoniecznie musi oznaczać straty dla klientów. No, bo jeśli mocno zdrożał cukier i tłuszcze, to produkty mniej tłuste i mniej słodkie nie muszą być gorsze dla naszego zdrowia. Są bardziej light, także z punktu widzenia finansowego. Zmiany receptur są powszechne. Mniej wyrafinowane jest zmniejszanie opakowań. To robią prawie wszyscy. Mamy niższe pojemności butelek z napojami, mniejsze czekolady, pudełka ciastek i innych słodyczy. Wszystko jest mniejsze. Płacimy mniej, ale dostajemy nieco inne produkty.

Niektóre produkty żywnościowe tanieją. Tak jest z masłem, ale też chyba z olejami roślinnymi i cukrem. Skąd te spadki cen?

Dobrze pan to wychwycił. Jest silny związek między olejem, tłuszczem roślinnym a masłem. Mocne spadki cen olejów roślinnych to efekt bardzo dobrych zbiorów rzepaku na świecie. Mamy blisko 15-proc. wzrost zbiorów rzepaku bardzo dobrej jakości w skali świata. To bardzo dużo. A margaryna produkowana z tłuszczów roślinnych i masło to zamienniki. Spadek cen margaryn powoduje więc zmniejszenie się popytu na masło. Zadziałał mechanizm rynkowy.

W przypadku cukru podwyżki jego cen na świecie sięgały może jednej czwartej wzrostów w naszym kraju. U nas mieliśmy zupełnie nieuzasadniony wykup cukru. Reglamentacja nakręciła panikę. Producenci i sprzedawcy to wykorzystali. W naszym banku spędziliśmy wiele godzin, by wygrzebać choćby jedną racjonalną przyczynę wzrostu cen cukru. Nic nie znaleźliśmy. Po chwilowym zaburzeniu na tym rynku popyt dostosował się do sprzedaży, stąd spadki cen.

W ostatnim czasie mocno drożeją warzywa i owoce. Co się dzieje?

Rzeczywiście. I może tak być, że ceny na tym rynku jeszcze wzrosną. Wzrosty, z którymi mamy teraz do czynienia i których spodziewam się w najbliższych miesiącach, wynikają z tego, że rolnicy w poprzednim sezonie nie doszacowali kosztów produkcji do cen, po których sprzedawali swoje plony. Dotknie ich ponadto zniesienie zerowego VAT i podwyżka płacy minimalnej. Przetwórstwo bardziej złożone, czyli na przykład te produkty, które trzeba schłodzić, magazynować, a także produkcję szklarniową, dotkną wzrosty cen energii, prądu i gazu. One teraz wygasają, ale nie w stopniu, który pozwoli uniknąć wzrostu kosztów produkcji. Ceny owoców i warzyw z importu podbija natomiast słabszy złoty.

W zeszłym roku producentów żywności przeraziły wzrosty cen nawozów liczone w setkach procent. Rolnicy mówili o ograniczeniu ich stosowania, co przełożyłoby się na spadek wielkości plonów. Teraz ceny nawozów spadły?

Tak. Spadki są przy tym solidne, bo od szczytu z połowy zeszłego roku ceny na świecie obniżyły się nawet o 50–70 proc. To efekt spadku cen gazu używanego do produkcji nawozów. Jeśli jednak porównamy to do sytuacji wyjściowej, czyli sprzed wybuchu pandemii, to ceny nawozów są dziś o 40–60 proc. wyższe. Jesteśmy więc z nawozami w pół drogi. U nas ceny nawozów też spadły, ale mniej, bo o 20–40 proc. To znów skutek osłabienia złotego. Sytuacja powinna się jednak normalizować w kierunku dalszych spadków cen, głównie za sprawą taniejącego gazu. Pomaga stan zapełnienia jego magazynów w Europie, który – co zaskakujące – jest dwa razy wyższy niż przed rokiem o tej porze. Europejczycy zużyli mniej gazu niż dotąd, a Polacy przodowali w oszczędnościach.

Koszty produkcji rolnej pozostają jednak wysokie. Czy rolnicy sięgają w tej sytuacji po pomoc instytucji finansowych?

W tej części gospodarki nie ma dróg na skróty. Obrót w rolnictwie jest niesłychanie wolny, bo zbiory ma się raz w roku. Każda reakcja i wszystko, co się robi na tym rynku, powinno być mocno przemyślane. Miejsca na korekty jest niewiele. Od początku istnienia nowoczesnego rolnictwa działa więc ono na kredyt. Zaciągnięcie długu po prostu pozwala na realizację tego, co jest potrzebne. Na zakup środków produkcji, zapłacenie pracownikom, zrobienie remontów. Ceny produktów rolnych w momencie zbiorów są najniższe. Kredyt pozwala mądrze gospodarować produkcją i jej cenami. Dzięki niemu rolnik może sprzedać części produkcji tuż po zbiorach, ale też przechować resztę na później, gdy ceny będą lepsze. Kredyt pozwala też na zakup środków do produkcji, w momencie gdy ich ceny są niższe. Zwykle najdroższe są po zbiorach, gdy produkty rolne są najtańsze. Kredyt pozwala więc rolnikom wyrównywać górki i dołki w cyklu cenowym, podejmować mądre decyzje w tym zakresie. Rolnicy mogą korzystać z rządowego Funduszu Gwarancji Rolniczej, który daje im wsparcie przy zaciąganiu kredytów na środki do produkcji rolnej. Takie gwarancje akceptuje połowa rynku bankowego. Banki spółdzielcze oraz komercyjne, w tym Bank BNP Paribas, który jest naturalnym operatorem na tym rynku.

Styczeń był dziesiątym z rzędu miesiącem spadku cen żywności na rynkach światowych. Ich wyznaczany przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) indeks pobił historyczne rekordy zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. Skąd spadki cen?

Spada przede wszystkim jeden z komponentów indeksu światowych cen żywności wyznaczanego przez FAO – tłuszcze roślinne. Ich subindeks i ceny spadły znacząco poniżej poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. Pozostałe subindeksy: zbóż, mięsa, produktów mlecznych i cukru, też spadają, ale wyjąwszy produkty mleczne, są powyżej notowań sprzed wybuchu wojny. A ich ceny już wcześniej były bardzo wysokie.

Pozostało 93% artykułu
Gospodarka
Największy kryzys wizerunkowy w historii MFW. Jednak będzie powrót do Rosji
Gospodarka
Odbudowa po powodzi uderzy w inne inwestycje?
Gospodarka
Polska właśnie dostała lek na kaca po stracie fabryki Intela
Gospodarka
Viktor Orban „przejechał” się na elektrykach. Gospodarka już cierpi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Gospodarka
MFW odwołuje misję do Rosji. To nie były „problemy techniczne”