Od początku roku indeks dolara, pokazujący jego wartość na tle walut głównych partnerów handlowych USA, umocnił się o 17 proc. Jednak w ubogich krajach, które są najmocniej narażone na skutki kryzysu żywnościowego, skala umocnienia dolara do lokalnych walut jest dużo większa za sprawą napędzającej inflację ucieczki kapitału.
To oznacza znaczne pogłębienie się kryzysu żywnościowego, który już wcześniej napędzały związane z rosyjską inwazją na Ukrainę zwyżki cen płodów rolnych. Z jednej strony droższy dolar podnosi koszt zakupu towarów, które są w nim notowane, a z drugiej – kurczące się rezerwy walutowe ograniczają jego dostępność dla importerów.
Jak wylicza Bloomberg, przed niedoborami żywności w okresie przedświątecznym ostrzegają importerzy z Ghany, gdzie od początku roku lokalna waluta osłabiła się do dolara o 44 proc. Nieodebrane tysiące kontenerów z płodami rolnymi zalegają w pakistańskich portach. Kiedy w egipskich młynach zabrakło pszenicy, której dostawy utknęły w urzędzie celnym, miejscowi piekarze byli zmuszeni podnieść ceny chleba.
Trudności z nabyciem dolarów w czasie potrzebnym do terminowego odebrania dostaw z urzędów celnych to niejedyny problem importerów. Jednocześnie mierzą się oni ze wzrostem własnych kosztów oraz trudnościami w zdobyciu finansowania. W efekcie ładunki zalegają w portach, a niektóre mogą być odsyłane do innych klientów.
Jak zauważa Bloomberg, sytuację łagodzi fakt, że część krajów rozlicza zakup żywności w euro. Eksporterzy surowców energetycznych mogą liczyć na szerszy dopływ dolarów, a obliczany przez FAO wyrażony z dolarze globalny indeks cen żywności ma za sobą już sześć miesięcy spadku z rzędu. Jednak zdaniem Moniki Tothowej, ekonomistki FAO, znaczenie tych korzystnych sygnałów słabnie za sprawą siły dolara.