Jak mówi Wołodymyr Korud, wiceprezes Lwowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, wojna przyniosła też pozytywne efekty na rynku zatrudnienia. – Z Polski i innych krajów wróciło wielu specjalistów, doświadczonych w pracy np. w przemyśle czy budownictwie. Nie wszyscy zostali wcieleni do armii, są w rezerwie i mogą pracować. Są teraz bardzo cennymi pracownikami – zauważa Korud. Władze Lwowa starają się, jak mogą, by zapewnić warunki uchodźcom ze wschodniej Ukrainy. Trafiło ich do miasta wedle oficjalnych danych około 200 tys., ale prawdopodobnie jest ich więcej. Andrij Sadowy, mer Lwowa, zapowiedział we czwartek, że już dał zlecenia firmom z Turcji, Wielkiej Brytanii i Ukrainy na szybką budowę tymczasowych domków dla uchodźców. – Przecież nie można ciągle mieszkać w dużych salach w szkołach i halach sportowych – mówi Sadowy. Jego zdaniem boom budowlany potrwa we Lwowie także po wojnie, bo wielu ludzi, wystraszonych rosyjskim sąsiedztwem, będzie chciało osiedlić się tu na stałe.
Co będzie po wojnie
O przegranej wojnie ukraińscy przedsiębiorcy nie myślą. Ale też trzeźwo patrzą na scenariusze jej zakończenia. – Jeśli wojna zakończy się kruchym rozejmem, wciąż będzie ryzyko ponownej rosyjskiej agresji. A to oznacza niepewność prowadzenia biznesu, nie będzie mowy o większych inwestycjach – mówi Mychajło Chmil z Rady Lwowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej.
Jeśli pokój będzie trwały, to na Ukrainie zacznie się odbudowa, finansowana zapewne przez UE, a może i z rosyjskich reparacji wojennych. – Przydałoby się wykorzystać miliardy dolarów zamrożonych rezerw Banku Rosji – mówi Dmytro Aftanas, współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Uważa, że odbudowa to szansa dla polskich firm: – Będziemy potrzebowali firm budowlanych, transportowych i producentów żywności. Z czasem odrodzi się biznes turystyczny – wylicza. I dodaje: polsko-ukraińskie relacje gospodarcze po wojnie się zacieśnią.
Ukraińscy przedsiębiorcy, władze i prawnicy są zgodni, że po wojnie Ukraina musi wiele zmienić, by dostosować otoczenie biznesu do standardów europejskich i ukrócić szarą strefę. Bo nie ma co ukrywać: przed wojną prowadzenie biznesu było uciążliwe i nieraz wymagało płacenia łapówek urzędnikom, by móc utrzymać firmę. Gdyby dziś poprosić lwowskiego taksówkarza o paragon za przejazd, szeroko otworzyłby oczy ze zdumienia.
Mer Lwowa Andrij Sadowy powiedział na czwartkowej konferencji prasowej, że po wojnie trzeba nie tylko odbudować kraj, ale i przebudować prawo. Maksym Sysojew, prawnik z ukraińskiego oddziału kancelarii Dentons, ma kilka propozycji. Jedna z nich rozwija myśl Sadowego o odpowiedzialności karnej: – Nowe przepisy powinny maksymalnie zredukować korupcję – mówi Sysojew. Jego zdaniem warto też zapewnić, by pieniądze na odbudowę kraju trafiały rzeczywiście na naprawę infrastruktury drogowej czy odbudowę energetyki i gazociągów, a nie do przypadkowych kieszeni. – Poza tym warto utrzymać w czasie wojny i kilka miesięcy po niej uproszczony system opodatkowania – mówi prawnik, nawiązując do wprowadzonej przed kilkunastoma dniami opcji 2-proc. podatku przychodowego zamiast CIT i VAT.
Firmy opuszczają wschodnią Ukrainę
Zapleczem produkcyjnym Ukrainy stanie się teraz jej zachodnia część – uważa Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej