Zbliża się kolejna zima, kiedy rząd musi interweniować na rynku energii, bo wysokoemisyjna energetyka jest coraz droższa. W 2019 r. zamroził ceny energii, teraz sięga po narzędzia podatkowe. Nie dość, że w związku z kryzysem energetycznym rosną ceny surowców – przede wszystkim gazu i ropy, ale i węgla – to jeszcze dolar umacnia się względem złotego, a to w amerykańskiej walucie rozliczane są transakcje na rynku surowców.
Jakby tego było mało, rosną ceny uprawnień do emisji CO2 – dziś za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla elektrownie, ciepłownie i przemysł muszą zapłacić 70 euro. Komu? Krajowemu budżetowi, a nie odsądzanej od czci i wiary Brukseli. Pieniądze te, które w zeszłym roku zasiliły polski budżet kwotą ponad 20 mld zł, powinny w zamyśle Komisji Europejskiej wspierać transformację energetyczną. W praktyce tylko część z nich trafia na takie programy jak „Mój prąd", który wspiera rozwój fotowoltaiki przez Polaków. Gros tych pieniędzy rząd wykorzystuje na inne cele.
Czytaj więcej
Obniżki stawek podatku VAT i akcyzy na paliwa i prąd mają złagodzić skutki szybko rosnących cen. – To czasowo podany środek przeciwbólowy. Rząd nie mówi, jak chce leczyć chorobę – oceniają ekonomiści.
Nowe stawki zatopią obniżki?
Ogłoszony w czwartek wart 10 mld zł plan nazwany tarczą antyinflacyjną zakłada obniżkę akcyzy na paliwa do najniższego dopuszczalnego w UE poziomu, a także zniesienie podatku od sprzedaży detalicznej na paliwa od 1 stycznia do 31 maja 2022 r. Od Nowego Roku na trzy miesiące zostanie też obniżona stawka podatku VAT na gaz – z 23 do 8 proc. W przypadku energii elektrycznej przez trzy miesiące, licząc od 1 stycznia 2022 r., stawka VAT spadnie z 23 do 5 proc. Akcyza na prąd ma zostać całkowicie zniesiona od 1 stycznia do końca grudnia 2022 r.
Pakiet inflacyjny – według rządu – ma przynieść rodzinom ulgę od kilkudziesięciu do nawet 100 zł miesięcznie. Ale obniżki podatków mogą zostać „zjedzone" przez zapowiadane na przyszły rok przez koncerny energetyczne podwyżki cen prądu i gazu.