NCIndex od covidowego szczytu zanotowanego w lipcu 2020 r. stracił już ponad połowę wartości. W 2023 r. spadki wyhamowały i indeks przeszedł w trend boczny. Nadzieje, że w 2024 r. zobaczymy wreszcie odbicie, jak na razie okazują się płonne. Indeks osuwa się coraz niżej, oscylując obecnie w okolicach 260–270 pkt. Jest najniżej od czterech lat.
Czekając na swój moment
To tym bardziej zaskakujące, że na rynku głównym warszawskiej giełdy mamy już trwającą niemal dwa lata hossę. W przeszłości taka sytuacja miała pozytywne przełożenie na NewConnect. Inwestorzy indywidualni (to oni dominują na NC), szczególnie w końcówce hossy, gdy rynek był już mocno rozgrzany, zwiększali swoją aktywność.
O tym, jak różni się teraz sytuacja, świadczą dane o obrotach akcjami. W maju na rynku głównym sięgnęły one 32,8 mld zł, co oznacza wzrost o ponad 48 proc. rok do roku. Średnie dzienne obroty wzrosły jeszcze mocniej, o prawie 56 proc., do 1,64 mld zł. Natomiast na NewConnect łączna wartość obrotu wyniosła w maju zaledwie 129 mln zł, co oznacza spadek o ponad 30 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku.
– Można zaryzykować twierdzenie, że żyjemy nostalgią za niespodziewaną covidową hossą z 2020 r., która przyniosła rekordowe zainteresowanie inwestorów indywidualnych, szczególnie emisjami małych spółek. Trzeba pamiętać, że NewConnect zależy głównie od aktywności inwestorów indywidualnych, więc skoro oni odpłynęli, to efekt jest znacznie większy niż w przypadku głównego parkietu GPW – komentuje Michał Melon, ekspert z Navigator DM. Dodaje, że spadki to także skutek większej ekspozycji NewConnect na branże, które przeżywają teraz trudny okres.
– Wzrost WIG, obserwowany od jesieni 2022 r., u zarania ma napływ kapitału z zagranicznych funduszy, które dostrzegły, jak relatywnie tani jest polski rynek. Oczekujemy, że na NewConnect będzie podobnie. Inwestorzy po prostu „zorientują się”, że jest dość tanio, i przekierują tam część swojego kapitału – podsumowuje ekspert Navigatora.