Skąd fala dobrych nastrojów na polskiej giełdzie, rynku złotego i obligacji?
Zwróćmy uwagę na długoterminowy kontekst. Dużo się działo na przełomie roku. Był szum medialny mówiący, że wyceny w Polsce są niskie. Z czasem inwestorzy zagraniczni i krajowi zaczęli dostrzegać możliwości i spółki selektywnie zaczęły się wspinać. Przerodziło się to we wzmocnienie z zagranicy. Widzieliśmy też umocnienie się złotego, które podyktowane jest oczekiwaniami inwestorów globalnych, że złoty będzie mocny w przyszłym roku. Są też obawy o zmniejszoną aktywność gospodarczą w Stanach Zjednoczonych. Wyższe stopy procentowe mogą zacząć gryźć tamtejszą gospodarkę dużo mocniej. Nawis oszczędności w Stanach bardzo szybko maleje. To oznacza, że konkurencja ze strony wyższych stóp procentowych jest mniejsza. To powinno pomóc złotemu. Do tego oczekuje się, że zaczną napływać środki unijne.
Inwestorzy są ciekawsi naszego rynku, selektywnie wybierają spółki. Globalnie jest oczekiwanie, że polska gospodarka na międzynarodowym tle wypadnie bardzo dobrze.
Mieliśmy prawie dekadę ultraniskich stóp procentowych. Jak następowały napływy do funduszy akcji, była nadzieja, że może teraz Polacy podejmą więcej ryzyka i przerzucą miliardy z lokat na rynek akcji. W ostatnich miesiącach widać napływy do funduszy akcji. To przełom czy powtórka z historii?
Widzimy spadek atrakcyjności ofert bankowych. Dzisiaj lokaty powyżej 5 proc. są coraz mniej dostępne, więc apetyt na ryzyko rośnie. Obligacje detaliczne, które były gwiazdą ostatnich paru lat, też mają niższe oprocentowanie. Jest delikatny efekt kuli śnieżnej. Oferta funduszy jest coraz ciekawsza i różnorodna, a banki są mniej konkurencyjne.