Wygrana Hillary Clinton będzie jednoznaczna z zachowaniem statusu quo, triumfem elit i względnym spokojem na rynkach. Zwycięstwo Donalda Trumpa będzie zaś wstrząsem, porównywalnym do Brexitu – tak w skrócie można opisać nastroje na rynkach przed zaplanowanym na 8 listopada plebiscytem. Inwestorów oczywiście najbardziej interesuje to, na czym i ile można będzie zarobić w przypadku triumfu odpowiednio Clinton bądź Trumpa. Na podstawie najbardziej konkretnych zapowiedzi z kampanii spróbujmy ocenić, w jaki sposób poszczególne aktywa reagować będą na wygraną każdego z kandydatów.
Jeśli wygra Clinton...
Marcin Kiepas, główny analityk easyMarkets, przekonuje, że rozważania warto rozpocząć od rynku walutowego. – W przypadku wygranej kandydatki demokratów w pierwszej kolejności powinno umocnić się meksykańskie peso – zaznacza. Wtóruje mu Colin Cieszynski, ekspert CMC Markets.
– Peso stało się kluczowe, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę wrogie nastawienie Trumpa do Meksyku i jego sugestie o zerwaniu porozumień handlowych, budowy muru na granicy czy deportacji meksykańskich imigrantów – tłumaczy.
Z tymi opiniami zgadza się też Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
– Wygrana Clinton oznaczałaby brak rewolucyjnych zmian w stosunkach z Meksykiem. Retoryka Trumpa jest wymierzona w ten kraj, dlatego też wygrana Clinton oznaczałaby zniknięcie tego ryzyka. Kandydat republikanów uczynił z Meksyku wroga numer jeden w polityce zagranicznej. Zarzuca on temu krajowi kradzież inwestycji i miejsc pracy, a także zalew nielegalnych imigrantów. Budowa muru oddzielającego Meksyk od USA jest też jednym z głównych elementów jego programu – wyjaśnia Kwiecień.