Takiemu rozwiązaniu od początku sprzeciwiała się Polska.
Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel przedstawił w poniedziałek wieczorem, w czwartym dniu szczytu UE, nową propozycję kompromisu w sprawie pakietu finansowego dla UE. Zgodnie z życzeniami koalicji oszczędnych (Holandii, Austrii, Szwecji, Danii i Finlandii) obniżył dotacje. Zamiast początkowych 500 mld euro grantów w ramach funduszu odbudowy gospodarki po pandemii, teraz mowa o 390 mld euro. Zwiększy się za to kwota pożyczek: z planowanych 250 do 360 mld euro. Michel obniżył dotacje metodą, którą — po rozmowach z dyplomatami w Brukseli — “Rzeczpospolita” opisała jako najbardziej prawdopodobną jeszcze przed szczytem. A mianowicie nie tknął, a nawet nieznacznie podwyższył — z 310 do 312,5 mld euro — tzw. programy odbudowy i zwiększenia odporności, czyli pieniądze wypłacane bezpośrednio rządom na program reform gospodarczych. To pieniądze, na których przywódcom najbardziej zależało. Zmniejszył natomiast pozostałe programy, np. na wspólny unijny program zdrowia, na wypłacalność firm, czy na badania naukowe i rozwój.
Czytaj także: Ostry konflikt w UE. „Oszczędni” blokują Fundusz Odbudowy
Zachował swój klucz dzielenia pieniędzy z programu odbudowy i zwiększenia odporności: 70 proc. teraz, według danych o bezrobociu i PKB na mieszkańca w latach 2015-19, a 30 proc. w 2022 roku, na podstawie danych o PKB w 2020 i 2021 roku, co ma pokazać większy związek tych funduszy z pandemią i jej gospodarczymi skutkami. Polska w pierwotnej propozycji miała dostać z całego funduszu odbudowy 63,8 mld euro: 37,7 mld w ramach dotacji i 26,1 mld euro w ramach pożyczek. Te proporcje się zmienią, ponadto ok. 8 mld euro zostanie odłożonych na bok i decyzja w ich sprawie zapadnie w 2022. Prawdopodobnie tych pieniędzy będzie mniej, bo polskie dane o PKB w latach 2021-22 mają być — według prognozy Komisji Europejskiej — najlepszymi w UE. Michel nie zmienił natomiast kwoty podstawowego budżetu UE na lata 2021-27. To ciągle 1074 mld euro, z czego ok. 93 mld euro dla Polski na politykę spójności i rolnictwo.
Dla Polski, poza ogólnymi kwotami w funduszu odbudowy i budżecie, ważne też były warunki transferów. Po pierwsze, związek z praworządnością. Komisja Europejska zaproponowała mechanizm, która umożliwiałby zawieszanie wypłat funduszy UE dla kraju, w którym brak niezależnego sądownictwa mógłby stwarzać zagrożenie dla interesów finansowych UE. Taka decyzja mogłaby być podejmowana na wniosek KE tzw. odwróconą większością, czyli wystarczyłoby poparcie mniejszości państw członkowskich. Ten punkt najmocniej zwalczały Węgry i Polska, w rezultacie Charles Michel już w lutym zaproponował, żeby stosować zasadę głosowania większością, co — zdaniem krytyków tej zmiany — uczyniłoby ten mechanizm bezużytecznym. Utrzymał to w nowej propozycji zapewniając jednocześnie, że mechanizm ma być obiektywny i niedyskryminacyjny, na czym zależało Polsce. Będzie on więc osłabiony i w praktyce może nigdy nie zadziałać, jak chce tego Polska i Węgry. Ale jednocześnie po raz pierwszy będzie związek pieniędzy z praworządnością, co być może pozwoli przekonać kraje najbardziej krytyczne wobec Polski i Węgier. — Myślą, że w toku negocjacji mogą tu nastąpić zmiany, ale nieduże — mówi nam unijny dyplomata.
Drugim problemem dla Polski jest tzw. warunkowość klimatyczna, a w szczególności proponowany wcześniej przez Michela warunek dostępu do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (JTF). Miało nim być zobowiązanie się państwa członkowskiego do osiągnięcia celu neutralności klimatycznej w 2050 roku. Morawiecki to oprotestował i nowy zapis jest nieco bardziej ogólny. Co prawda ciągle mowa o ograniczeniu dostępu do JTF dla państw realizujących unijny cel neutralności klimatycznej, ale nie ma słowa o narodowym celu. To może być łatwiejsze do zaakceptowania przez Polskę, a jednocześnie Michel liczy, że Polska będzie musiała i tak wypełnić swoje zobowiązania. W szczególności, że w Michel łączy JTF nie tylko z deklaracjami celu na 2050 rok, ale też z niepodjętymi jeszcze, ale w zamiarze bardzo ambitnymi i dużo bliższymi celami redukcji emisji CO2 do 2030 roku. Jednocześnie w nowej propozycji znacznie mniej jest pieniędzy na JTF. KE chciała 37,5 mld euro, Michel proponuje 17,5 mld euro. To oznaczałoby redukcję wypłat dla Polski z 8 do 4 mld euro.