Notowania obligacji skarbowych Polski przestały w ostatnich tygodniach podążać za notowaniami papierów z tzw. rynków bazowych, np. USA i Niemiec. Podczas gdy na globalnym rynku wróciły wyraźne zwyżki cen papierów dłużnych (czyli spadki rentowności), ceny polskich obligacji są dość stabilne.
Ubiegły rok był okresem spektakularnej hossy na globalnym rynku długu, w której uczestniczyła również Polska. Rentowność dziesięcioletnich obligacji polskiego rządu zmalała z 2,8 proc. na początku 2019 r. do niespełna 1,8 proc. latem. I choć później nieco wzrosła, zakończyła rok wyraźnie niżej niż zaczęła. Ostatnie miesiące 2019 r. i początek 2020 r. przyniosły jednak liczne sygnały ożywienia w światowej gospodarce oraz pierwszą fazę porozumienia handlowego między USA a Chinami. To wywołało przecenę (wzrost rentowności) obligacji skarbowych zarówno na świecie, jak i w Polsce.
Korekta nie trwała jednak długo. Od połowy stycznia obligacje znów drożeją. W rezultacie na wielu rynkach rentowność znalazła się na nowych wieloletnich minimach. Tak stało się m.in. w Grecji i Rumunii. Także w USA niewiele brakuje do historycznych dołków. Ale nie nad Wisłą, gdzie rentowność dziesięciolatek oscyluje obecnie wokół 2,2 proc., w porównaniu z 2,1 proc. na koniec grudnia.
Na świecie wzrost cen obligacji skarbowych to głównie pokłosie epidemii koronawirusa. – Epidemia niesie ryzyko spowolnienia gospodarczego, którego siła jest jeszcze nieznana. A to przekłada się na oczekiwania pod adresem głównych banków centralnych – tłumaczy Mirosław Budzicki, strateg rynku stóp procentowych w PKO BP. Na to nakładają się jeszcze siły działające na obligacje tylko niektórych państw. Przykładowo, rentowność dziesięcioletnich obligacji Grecji, która jeszcze niedawno uchodziła za bankruta, wynosi obecnie niewiele ponad 0,9 proc. To efekt postępu w pokryzysowych reformach, które mają na dłuższą metę uzdrowić greckie finanse publiczne.