„Czy można żyć zbyt długo? Czy można żyć, kiedy skończy się »swój czas«”? – pytała bohaterka „Sierpniowych wielorybów” Lindsaya Andersona. To samo pytanie mógłby zadać bohater „Ciszy nocnej”.
Na tylnym siedzeniu samochodu stary człowiek. Za kierownicą jego syn, obok synowa w zaawansowanej ciąży. Potem na podwórku przed zaniedbanym domem w stylu wiejskiego dworku syn rzuci: „Elegancko jest, co?”. Za chwilę pocałuje ojca: „Dzięki, tato, za pomoc, to tylko na jakiś czas. Będę dzwonić”. Niedługo później, gdy Lucjan w mrocznym pokoju będzie przekładał rzeczy z walizki do starej szafy, jego współlokator Edward pozbawi go wszelkich iluzji.
Gdy podjeżdżają karetki
Każdy dzień w domu opieki jest podobny do poprzedniego. Jadalnia, gdzie siedzi się przy stołach „pokojami”. Lekarze, którzy nie chcą mieć problemów z pensjonariuszami, więc pielęgniarka roznosi przepisane przez nich leki, po których wszystko się zamazuje i obojętnieje. Starzy ludzie, zamknięci w swoich światach, odpływający w niebyt jeszcze za życia. I tęsknota. Kobieta, która w płaszczu, kapelusiku, z walizką na kolanach cały dzień spędza w fotelu w holu, a wieczorem, zabierana przez opiekunkę do pokoju, protestuje: „Nie, córka ma przyjechać…”.
Czytaj więcej
Perfekcyjna i przejmująca „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna otrzymała Srebrne Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Tegoroczny przegląd był słaby.
Lucjan jeszcze się broni: „Ja tu jestem tylko na chwilę…” – mówi do Edwarda. Ale jego współlokator wzdycha: „Każdy jest tu tylko na chwilę, a zostaje do końca”.