Trzej mężczyźni jeszcze przed otwarciem banku włamują się do skarbca. W sejfie miał być milion, ale konwój zabrał już pieniądze. Kradną 100 tysięcy złotych. Nagle słyszą głosy kobiet. Kasjerki przyszły do pracy wcześniej, żeby przygotować urodzinowy tort dla koleżanki...
„Napad” inspirowany wydarzeniami z 2001 roku
Tak zaczyna się „Napad”, w którym scenarzysta Bartosz Staszczyszyn i reżyser Michał Gazda nawiązali do włamania do warszawskiej filii Kredyt Banku w 2001 roku. Przenieśli jednak akcję filmu o dekadę wcześniej, a autentyczne wydarzenia stały się dla nich jedynie punktem wyjścia dla innej, arcyciekawej opowieści.
Czytaj więcej
Dla 30 tysięcy złotych bandyci zabili trzy kasjerki i ochroniarza z oddziału Kredyt Banku przy ulicy Żelaznej w Warszawie. Do napadu doszło w sobotę. Komendant główny policji oraz bank wyznaczyli nagrody dla osób, które pomogą w ujęciu przestępców.
Jest więc początek lat 90. Prokuratorka zjawia się u wyrzuconego z roboty, pozbawionego rangi majora milicji, który „gonił solidarnościuchów”, potrafił człowieka złamać i słynął ze swojej efektywności. Kobieta daje mu dwa tygodnie na znalezienie bandytów z banku. Wtedy władza „zapomni o negatywnej weryfikacji i grzechach z czasów komuny”, przywróci go do służby.
Wszystkim zależy na szybkim rozwiązaniu: sprawa porusza opinię publiczną, a bank wkrótce ma zostać sprywatyzowany. Tadeusz Gadacz (Olaf Lubaszenko) podejmuje więc rękawicę. Do pomocy dostaje młodą funkcjonariuszkę, którą koledzy nazywają Kieszonką (Wiktoria Gorodeckaja), bo dotąd zajmowała się głównie drobnymi złodziejaszkami.