Był znacznie młodszy, co nas bardzo do siebie zbliżyło. Znaliśmy się zaledwie jedenaście lat, ale była to znajomość bardzo intensywna. W roku 2012 Janusz Majewski wydawał w Marginesach „Siedlisko”, a ja w tym samym wydawnictwie „Deynę”.
Kiedy szefowa Marginesów Hanna Grudzińska powiedziała, że na plenerze czytelniczym w Gdyni będę podpisywał swoją książkę, siedząc obok Janusza Majewskiego było to dla mnie tyleż zaszczytne, co bardzo stresujące. Znałem dobrze wszystkie filmy mistrza i bardzo je lubiłem. Nie chciałem jednak wyjść na pospolitego klakiera, więc przypomniałem sobie wszystkie pytania, dotyczące Lwowa, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi w książkach i zacząłem zadawać te pytania Majewskiemu. Był przecież ostatnim słynnym Polakiem, który urodził się we Lwowie. Łącznikiem z tamtym światem.
Czytaj więcej
Nie żyje Janusz Majewski, reżyser filmowy, scenarzysta, wieloletni prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich - podało SFP.
Wieczorem już piliśmy razem wino i paliliśmy cygara na „Darze Pomorza”. Pierwszy i nie ostatni raz. Przez dziesięć lat ja dostarczałem cygara, on whisky. Były wspólne wyjazdy na targi książki do Wrocławia, Krakowa... Przyjechał nawet do kinokawiarni Stacja Falenica, żeby zobaczyć moje miasteczko. Czasami dzwonił, bo chciał po prostu porozmawiać. On przyjmował zaproszenia na premiery moich książek, a ja jego. Stoją w domu, obok siebie na półce, wszystkie z dedykacjami. Fragmenty niektórych znałem nim ukazały się drukiem, bo autor mi je czytał.
Wspomina się Janusza Majewskiego jako wybitnego reżysera, a powinno się także jako świetnego pisarza. Potrafił w książkach stworzyć taką atmosferę, jak w filmach. Miał bardzo duże poczucie humoru. Opowiadał dowcipy w angielskim stylu, lub sprośne.