„Tár” był oscarowym faworytem, zwłaszcza dzięki brawurowej kreacji Cate Blanchett, ale okazał się wielkim przegranym tegorocznej gali. Tym niemniej kino postanowiło drążyć życie dyrygentów. Nadchodzi więc „Maestro”, prace nad bardzo reklamowanym filmem niedawno się zakończyły.
Bohaterem „Maestra” będzie urodzony w 1918 roku Leonard Bernstein – najwybitniejszy amerykański dyrygent XX wieku i nie mniej dobry kompozytor, choćby „West Side Story”, ale także innych musicali, oper oraz muzyki koncertowej i symfonicznej. Był przy tym idolem kultury masowej, ogromną popularność zyskały jego programy telewizyjne, w których ze swadą i dowcipem opowiadał o muzyce, dyrygując lub grając na fortepianie.
Czytaj więcej
Gigant amerykańskiego kina odebrał nagrodę za całokształt twórczości.
Uwielbiali go Amerykanie, ale też i cały świat. Bardzo lubił z nim koncertować na przykład Krystian Zimerman. W Polsce wystąpił tylko raz, na rok przed śmiercią, dyrygował uroczystym koncertem w Teatrze Wielkim w Warszawie z okazji 60. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
„Maestro” ma jednak przede wszystkim opowiadać o związku Leonarda Bernsteina z aktorką chilijskiego pochodzenia Felicią Montealegre. Poznali się rok po zakończeniu wojny, a ich małżeństwo zakończyła jej śmierć w 1978 roku. Mieli dwie córki oraz syna. – Ten film to portret małżeństwa naszych rodziców, więc dotyczy czegoś szczególnego i osobistego dla nas – powiedziała miesięcznikowi „Classic FM” Jamie Bernstein, która wraz z rodzeństwem śledzi powstawanie filmu.