Chciałoby się powiedzieć, że to komedia, ale problem w tym, że zamiast śmiechem, epatuje beznadzieją. To film pełen goryczy, na zwój sposób schematyczny, ale schematy, w tym konkretnym przypadku nie rażą, bo to film o nich samych: o schematach.
Kanwa fabuły jest niemal banalna. Dwoje naukowców, ambitna i prowokacyjna Kate Dibiasky (grana przez świetną Jennifer Lawrance) odkrywa w odmętach kosmosu nieznaną kometę. Mentor Kate – dr Randall Mindy – w tej roli postarzony Leonardo DiCaprio, dokonuje pomiarów komety i odkrywa, że nieuchronnie zmierza w stronę Ziemi. Katastrofa spowoduje globalną katastrofę i wyeliminuje ludzki gatunek.
Czytaj więcej
W komedii „Nie patrz w górę" Leonardo DiCaprio próbuje uratować świat. Dla polityków i mediów nadchodząca zagłada nie jest jednak godna uwagi.
Naukowcy swoim odkryciem szybko dzielą się z urzędnikami w Waszyngtonie, a ci organizują pilne spotkanie z prezydentką. Gra ją, jak zwykle znakomita Maryl Streep, lecz kobiecość głowy państwa jest tylko konwencją. Mentalnie, a nawet fizycznie, to bez dwóch zdań replika Donalda Trumpa. Mimo powagi sprawy pani prezydent nie ma czasu na ratowanie Ziemi, bo właśnie mierzy się z kryzysem wizerunkowym, związanym z jej byłym kochankiem, porno-szeryfem z południa Stanów, który ma być zaprzysiężony na sędziego Sądu Najwyższego.
Pani prezydent towarzyszy jej cyniczny synek, zarazem szef jej administracji (Jonas Hill) oraz demoniczny miliarder, właściciel imperium telefonii komórkowej BASH, a zarazem sponsor kampanii prezydenckiej (w tej roli świetny Marc Rylance). Pani prezydent chce być cwana, ale jest, oczywiście, idiotką. Jej refleksja nie sięga poza perspektywę słupków poparcia, a gdy w końcu zajmuje się ratowaniem zagrożonej planety, to tylko ze względu na kwestię pielęgnowania wizerunku. Z kolei otoczenie prezydentki to kostyczni doradcy, nieuczciwi generałowie, zdemonizowane służby, świat pewnych siebie durniów. Gorsi są tylko przedstawiciele mediów, do których trafiają w końcu zlekceważeni przez Biały Dom naukowcy. Niestety, temat „klika” się niedostatecznie lub jest za trudny (dwójka rozchichotanych prezenterów porannego programu w ogóle nie pojmuje o co chodzi). I właśnie wtedy zaczyna kręcić się jakaś dziwna pętla czasu: mimo, że data zagłady się zbliża, bohaterowie odklejają od rzeczywistości.