Jak wyglądają gospodarcze relacje polsko-azjatyckie? A w szczególności polsko-chińskie?
Mamy dzisiaj zbyt dużo niepewności. Na wielu frontach świat odchodzi od dotychczasowych zasad, a skala konfliktów i napięć generuje gigantyczne problemy dla globalnej gospodarki i firm.
Widzimy różne wymiany ciosów. Najgłośniejszym przykładem są auta elektryczne, gdzie wchodzimy w fazę dużej i w mojej ocenie niepotrzebnej konfrontacji. Mało kto patrzy na rzeczywiste koszty azjatyckiej produkcji, z góry zakłada się, że ci inni na pewno produkują z dotacjami, wsparciem państwa. Tak jakby niższe płace, niższe ceny energii czy większa skala produkcji nie była tego powodem. Weszliśmy w fazę napięcia, emocji. Przy okazji okazało się, że sektor automotive, wizytówka technologiczna Europy, taką wizytówką już nie jest. Przemysł motoryzacyjny w Europie zmaga się z największą utratą miejsc pracy od czasu pandemii Covid-19. W samej pierwszej połowie 2024 roku ogłoszono już redukcję kolejnych 32 tys. miejsc pracy, co przewyższa skalę zwolnień z najgorszego okresu pandemii. Do tych dramatycznych zmian przyczynił się spadający popyt, rosnące koszty produkcji oraz opóźnione inwestycje w nowe technologie.
Tesla, Chińczycy wyprzedzili Europę, co ma znaczenie również dla Polski, ponieważ jesteśmy bardzo istotnym dostawcą części i komponentów dla sektora auto moto na Starym Kontynencie. W reakcji na sankcje Chiny w pierwszej reakcji uderzyły w europejskie alkohole i zapowiedziały w stosunku do kilku krajów analizę, czy występuje dotowanie eksportu wyrobów mlecznych. Niestety, w europejskiej debacie mało jest konkretów, choćby o tym, ile kosztuje w UE montaż jednego samochodu (600 euro), a ile w Chinach (300 euro) i dlaczego liderzy europejscy szczególnie zainwestowali w samochody premium. Inne pole konfliktu dotyczy chociażby branży e-commerce. Tutaj też sporo będzie się działo.
Ale czy to nie jest tak, że świat zbyt mocno uzależnił się od Chin?
Przypomnę, że ostatnich 30 lat to czas gigantycznego sukcesu globalizacji. Przyniosła wyciągnięcie miliarda ludzi z biedy. Teraz opowiadamy o tym, że globalizacja była bez sensu. I to w warunkach ponownej w 2024 stabilizacji łańcucha dostaw. Do poprawy dobrobytu ludzkości w sposób zasadniczy przyczynił się 20-krotny wzrost wolumenu handlu międzynarodowego. Ale mniej więcej od roku 2015 zaczął narastać protekcjonizm i przyspieszone odchodzenie od zasad i reguł WTO. Kto wie, czy teraz nie należy go nazywać nawet nacjonalizmem.
Nie tylko chodzi o protekcjonizm kreowany przez państwa, ale także realizowany przez wielkie firmy. Świat na tym tle jest bezradny. WTO straciło moc sprawczą, a w wymiarze geopolityki widzimy już chyba zupełny brak sprawczości ONZ. Wszystkie te procesy zdetonowała wojna na Ukrainie, ataki Huti, odmieniane i wdrażane na wszelkie sposoby „bezpieczeństwo” i „samowystarczalność”. Jak dodamy do tego rosnący populizm polityki świadomie kreującej sztuczne podziały i napięcia, to zamiast rozwiązywania problemów mamy ich narastanie i internacjonalizację.