Czy wszystkie chwyty są dozwolone

Zachód wie, że jeżeli będzie dalej otwarty na subsydiowany eksport Chin, to zostanie bez przemysłu. Ten konflikt jest tak fundamentalny, że trudno być optymistą – mówi dr hab. Marcin Piątkowski, ekonomista.

Publikacja: 28.10.2024 04:48

Czy wszystkie chwyty są dozwolone

Foto: rp.pl

Europa zarzuca Chinom protekcjonizm, nieuczciwą konkurencję na przykład w postaci subwencjonowania przemysłu, nikłe ograniczenia klimatyczne, ryzyka dotyczące bezpieczeństwa produktów wysokich technologii. Przez długie lata pracował pan w Pekinie, jak to wygląda od tamtej strony?

Chińczycy patrzą na budowanie swojej konkurencyjności zupełnie inaczej niż Zachód, Europa i Ameryka. Uważają, że wszystkie chwyty są dozwolone, szczególnie dla kraju na dorobku, jakim są Chiny. Włączają w to subsydiowanie właściwie każdego etapu produkcji na przykład samochodów elektrycznych. Uważają, że jest to w porządku, że każdy powinien używać wszelkich możliwych sposobów, żeby wygrywać z innymi. Zżymają się, kiedy słyszą o protekcjonizmie amerykańskim czy europejskim, który ich zdaniem jest tylko ochroną przed osiągnięciami chińskiej konkurencyjności.

A nie jest?

Zachód ma dużo racji, kiedy twierdzi, że przewaga konkurencyjna nie jest efektem geniuszu chińskich firm. Jego zdaniem bierze się on z efektów skali, ale również z subsydiów wartych grube miliardy dolarów. Czyli zachodnie firmy nie konkurują z chińskimi odpowiednikami, tylko z chińskim państwem. W Chinach na przykład działa ponad 500 producentów samochodów elektrycznych. Wszyscy są wspomagani przez lokalne rządy. Dostają teren pod fabryki prawie za darmo, mają dostęp do taniego finansowania od lokalnych banków i państwowych funduszy inwestycyjnych, korzystają z ulg podatkowych, a pensje pracowników są utrzymywane na niskim poziomie, bo robotnicy nie mają prawa do strajków. Pole do konkurencji z Zachodem po prostu nie jest równe. Ale trzeba również pamiętać, że jednak Chinom udała się polityka przemysłowa. Kiedy Zachód zastanawiał się nad losem swojego np. przemysłu samochodowego, Chińczycy robili swoje i z rozmachem inwestowali w nowe przemysły, tam gdzie konkurencja ze strony zasiedziałych firm jest o wiele mniejsza. I doszli do tego, że np. koszt wyprodukowania baterii elektrycznej do samochodów w Chinach jest o prawie 40 proc. niższy niż na Zachodzie.

To kto nie ma racji: Zachód czy Chiny?

Zachód ma dwa powody do protekcjonizmu, mam nadzieję, że tylko tymczasowego. Po pierwsze, Chiny po prostu nie prowadzą rynkowej gry na zachodnich zasadach. A po drugie, rzeczywiście przespał ten moment, kiedy powinien stać się bardziej konkurencyjny, inwestować w nowe przemysły nawet za cenę kanibalizacji starej bazy przemysłowej. Tutaj dużą winę ponoszą Niemcy, którzy zaspali, jeśli chodzi o przemysł motoryzacyjny, chociaż nie tylko. Dlatego Zachód musi dać sobie trochę czasu, żeby mieć jakąkolwiek szansę na to, aby do tej walki powrócić.

Na razie pomysłem są np. cła dotyczące samochodów elektrycznych. Czy to pana zdaniem dobra droga?

Cła generalnie są niekorzystne, stanowią barierę dla handlu i są kosztem dla konsumentów. Ale są też momenty, w których są potrzebne. Zachód popełnił błąd, przegapił ogromną rewolucję motoryzacyjną. Byłem w zeszłym tygodniu w Pekinie, gdzie już prawie połowa samochodów to auta elektryczne. Przyszłość tam już się wydarzyła. Więc naprawdę musimy sobie dać trochę czasu, żeby zbudować swoje muskuły technologiczne. Nie możemy też być naiwni, nie możemy pozwolić na deindustrializację Zachodu, bo gdybyśmy teraz byli naiwnymi zwolennikami wolnego handlu, to Chiny by przejęły cały przemysł samochodowy. Doszłoby też do upadku większości innych przemysłów. Chiny muszą prowadzić ekspansję, eksport jest właściwie jedynym motorem ich wzrostu.

Co to znaczy?

Pierwszy silnik wzrostu, konsumpcja wewnętrzna, rośnie bardzo wolno, bo Chińczycy nie mają ochoty wydawać pieniędzy, bo boją się o swoją pracę oraz tracą na trwającym krachu na rynku nieruchomości. Drogi silnik też słabo działa, bo Chińczycy już przeinwestowali, jeżeli chodzi o infrastrukturę. Budowa kolejnej autostrady między Pekinem i Szanghajem czy szybkich kolei donikąd nie ma sensu. Pozostaje im więc tylko eksport. Jeżeli Zachód nie będzie go chciał, to gospodarka chińska jeszcze bardziej spowolni. I nie będzie miała szans osiągnąć narzuconego przez partię 5-proc. wzrostu PKB.

Ale Chiny prowadzą politykę mocarstwową. Zbroją się, prowadzą dosyć agresywną politykę międzynarodową. Istnieją obawy co do bezpieczeństwa eksportowanych przez nie technologii. Na Zachodzie – także w Polsce – są pomysły, żeby po prostu ograniczyć napływ tego sprzętu, chociażby telekomunikacyjnego. Czy to dobry pomysł?

Telekomunikacja to kręgosłup każdej gospodarki. I tutaj nie możemy sobie pozwolić, żeby kupować sprzęt od firm i krajów, które wspierają Putina. Ale z drugiej strony nie można być doktrynerem i odrzucać absolutnie wszystkiego. Chiny, mimo że są od nas na głowę ciągle o połowę biedniejsze, to na badania i rozwój w stosunku do swojego dochodu narodowego wydają dwa razy więcej niż Polska. Daje to ponad 500 mld dolarów rocznie. I byłoby zupełną głupotą, żeby do tej Amazonki pieniędzy na własnych warunkach się nie dołączyć.

Czyli jak?

Zróbmy to po chińsku. Powiedzmy im: przychodźcie, inwestujcie w Europie, produkujcie samochody elektryczne i inne rzeczy, ale róbcie to w ramach joint venture albo dzielenia się technologią, tak jak robiliście z firmami zachodnimi przez ostatnie 40 lat.

Jaka będzie dalsza perspektywa relacji gospodarczych między Chinami i Unią Europejską?

Myślę, że te relacje będą się dalej pogarszały. Chiny, jak wspomniałem, muszą rozwijać eksport, żeby utrzymać swój wzrost. A to, biorąc pod uwagę rozmiar chińskiej gospodarki i prawie 3,5 biliona dolarów rocznego eksportu, jest właściwie niemożliwe bez deindustrializacji Zachodu. Zachód wie, że jeżeli będzie dalej otwarty na subsydiowany eksport Chin, to zostanie bez przemysłu. Ten konflikt jest tak fundamentalny, że trudno być optymistą.

Czy istnieją jednak jakieś możliwości nacisku na Chiny ze strony Zachodu?

Wprowadzenie ceł przez Unię jest sygnałem dla Chińczyków: jeśli chcecie do nas eksportować, to nie na waszych, ale na naszych warunkach. Zamiast więc eksportować, lepiej zainwestujcie w UE. Polska powinna się do tego dołączyć. Chińczycy nie mogą wszystkiego zainwestować na orbánowskich Węgrzech, bo Węgry są za małe i zbyt skonfliktowane z resztą UE. Chińczycy zdają sobie z tego sprawę. Niech tym celem inwestycyjnym będzie też Polska, tylko na jej warunkach. Niech Chińczycy u nas inwestują, ale z prawem do polonizacji chińskich technologii w przyszłości. To byłoby pragmatyczne rozwiązanie.

Europa zarzuca Chinom protekcjonizm, nieuczciwą konkurencję na przykład w postaci subwencjonowania przemysłu, nikłe ograniczenia klimatyczne, ryzyka dotyczące bezpieczeństwa produktów wysokich technologii. Przez długie lata pracował pan w Pekinie, jak to wygląda od tamtej strony?

Chińczycy patrzą na budowanie swojej konkurencyjności zupełnie inaczej niż Zachód, Europa i Ameryka. Uważają, że wszystkie chwyty są dozwolone, szczególnie dla kraju na dorobku, jakim są Chiny. Włączają w to subsydiowanie właściwie każdego etapu produkcji na przykład samochodów elektrycznych. Uważają, że jest to w porządku, że każdy powinien używać wszelkich możliwych sposobów, żeby wygrywać z innymi. Zżymają się, kiedy słyszą o protekcjonizmie amerykańskim czy europejskim, który ich zdaniem jest tylko ochroną przed osiągnięciami chińskiej konkurencyjności.

Pozostało 87% artykułu
Europejskie Forum Nowych Idei
Wyzwania bliskie i dalekie
Europejskie Forum Nowych Idei
Warto myśleć o pracy w nowej energetyce
Europejskie Forum Nowych Idei
Regulacje nie mogą tłumić konkurencyjności
Europejskie Forum Nowych Idei
Dobrostan klientów – zadanie dla firm
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Europejskie Forum Nowych Idei
Polski biznes musi być słyszany w Brukseli