Przedsiębiorcy, doświadczeni ubiegłorocznymi blokadami w handlu i lockdownami, w firmach cieszą się z tegorocznej, kruchej stabilizacji. Ceny rosną, ale ważne, że nie stłumiły na rynku zapału do inwestowania w urządzanie mieszkań. Fabryki pracują w normalnym tempie, nie słychać też o kłopotach ze zdobyciem podstawowych materiałów, co było prawdziwą zmorą ostatniej wiosny.
Czytaj także: Galopujące ceny drewna biją w firmy meblarskie
Nic dziwnego, że Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli nie widzi na razie istotniejszych zagrożeń. Jej ostrożne prognozy zapowiadają nawet 10-proc. roczny wzrost przychodów sektora.
Większość analityków podziela ten branżowy optymizm. Gdyby tylko potwierdziły się przewidywania i wartość produkcji w 2021 r. wyraźnie przekroczyła 40 mld zł – będzie jasne, że trzymamy poziom, który sytuuje polskich meblarzy na szóstej pozycji wśród największych producentów mebli na świecie. A warto wiedzieć, że 90 proc. rodzimych mebli trafia na eksport.
Dla pełnego obrazu trzeba dodać, że w ciągu minionej dekady Polska konsekwentnie, krok po kroku, pięła się w górę na zagranicznych, branżowych rynkach i osiągnęła drugą pozycję po Chinach (wyprzedzając Niemcy) w ścisłej czołówce globalnych eksporterów mebli. Nasz meblowy eksport sięgnął w ostatnim przedcovidowym 2019 r. rekordowej kwoty 10,9 mld euro.