Kraje Europy Środkowo-Wschodniej przechodzą przez solidne ożywienie gospodarcze. Świadczą o tym choćby opublikowane we wtorek dane o wzroście PKB Węgier, Rumunii i Włoch oraz zeszłotygodniowe dane z Polski. PKB Węgier powiększył się w drugim kwartale o 2,7 proc. kw./kw., po zwyżce o 2 proc. w pierwszych trzech miesiącach roku. Węgry były więc liderem wzrostu gospodarczego w Europie Środkowo-Wschodniej. W sąsiedniej Rumunii PKB wzrósł w drugim kwartale o 1,8 proc. kw./kw., na Słowacji o 2 proc., w Czechach o zaledwie 0,6 proc., a w Polsce o 1,9 proc. Węgry osiągnęły w zeszłym kwartale również najszybszy wzrost, licząc rok do roku. Sięgnął on tam 17,9 proc. i był najwyższy, odkąd w 1996 r. zaczęto zbierać dane o PKB według obecnej metodologii. W Rumunii też był rekordowy – wyniósł 13 proc. Na Słowacji sięgnął natomiast 9,6 proc., czyli był najszybszy od 2007 r. Z wcześniej opublikowanych danych wynika, że w Polsce PKB wzrósł w drugim kwartale o rekordowe 10,9 proc. r./r., a w Czechach o 7,8 proc.
Podobne problemy
Kraje naszego regionu mają do czynienia z bardzo podobnymi trendami. Ich gospodarki korzystają na ożywieniu popytu związanym z luzowaniem restrykcji pandemicznych, ale fabryki odczuwają zakłócenia w łańcuchach dostaw.
– Znoszenie restrykcji pandemicznych miało w drugim kwartale pozytywne skutki dla wszystkich branż gospodarki węgierskiej. Gdyby nie globalne niedobory mikroprocesorów, które zmusiły Audi i Daimlera do wstrzymania produkcji w węgierskich fabrykach, wzrost PKB byłby jeszcze większy – twierdzi Gergely Suppan, analityk węgierskiego Takarekbanku.
O ile dane z Węgier okazały się lepsze od prognoz, o tyle statystyki PKB z Rumunii oraz ze Słowacji lekko rozczarowały analityków. „Szczegółowe dane dotyczące rumuńskiego PKB zostaną opublikowane dopiero 7 września, ale można rozsądnie uznać, że za sporą część wzrostu odpowiadała konsumpcja prywatna, wspierana przez popyt opóźniony przez pandemię. Inwestycje, a szczególnie te publiczne, prawdopodobnie pozytywnie wpłynęły na wzrost, a eksport netto mógł nieco zwolnić. Po bardzo luźnym, z koronawirusowego punktu widzenia, lecie, Rumunia zaczyna teraz doświadczać czwartej fali pandemii, z możliwym szczytem infekcji w połowie września" – piszą analitycy ING.