- Zamiast tego, by myśleć jak pomóc Rosji wyżyć i stać się normalnym członkiem wspólnoty międzynarodowej, pora już przyjąć do wiadomości fakt, że Rosja nie może być normalnym członkiem tej wspólnoty. Nie sądzę, by świat rozleciał się na kawałki, jeśli rozpadnie się Rosja. Ale rozwalą ją sami jej obywatele, tak jak to się stało z rosyjskim imperium (po 1917 roku - red.) – powiedział Kułeba w wywiadzie dla „Wall Street Journal”.
Jego wystąpienie bez wątpienia wywoła szok na Zachodzie. Jednak na samej Ukrainie od kilku miesięcy już eksperci, politycy i wojskowi coraz głośniej mówią o tym że na skutek przegranej wojny (a właściwie – poniesienia ciężkiej klęski) Rosja rozleci się na kilka kawałków. Podziały mają nastąpić wzdłuż granic etnicznych.
W Moskwie boją się powtórzenia scenariusza rozpadu ZSRR
Najprawdopodobniejszym kandydatem do pierwszej frondy byłaby Czeczenia. Jej wódz, Ramzan Kadyrow jako jedyny z regionalnych, rosyjskich władców posiada własną siłę zbrojną. Są to różnego rodzaju oddziały liczące do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, walczące obecnie na Ukrainie i formalnie podległe rosyjskiemu dowództwu. Ale faktycznie rozkazy wydaje im Kadyrow, zmuszając Rosjan do podporządkowania się im.
W dodatku wcześniej już faktycznie sparaliżował pracę jakichkolwiek centralnych urzędów na terenie swej republiki, przestał wykonywać ich polecenia i stworzył coś w rodzaju „eksterytorialnych włości”, gdzie prawie przestały obowiązywać rosyjskie prawa. W Czeczenii na przykład faktycznie zalegalizowano wielożeństwo (sam Kadyrow ma co najmniej dwie żony).