Ćwierć wieku temu interwencja Stanów położyła kres wojnie u granic Unii w byłej Jugosławii. Dziś znowu to Joe Biden negocjuje z Władimirem Putinem, jak zapobiec inwazji Ukrainy. Skąd taka niemoc UE?
Unia jest wielkim graczem! Jedynym, którzy ma prawdziwy projekt dla Europy Wschodniej. Nie podboju, nie jesteśmy imperium. Ale wspólnoty opartej na zasadach, na wspólnej wizji rządów prawa, które określają, czym jesteśmy, co chcemy dzielić.
Czytaj więcej
Do Moskwy leci w tym tygodniu zastępca sekretarza stanu USA Karen Donfried. Na razie jednak nie widać szans na porozumienie, które zapobiegłoby uderzeniu Rosji na Ukrainę.
W tej wspólnocie jest miejsce dla Ukrainy?
Nie, tego dziś nie mówię. Ale w 27 krajów stanowimy wspólnotę, która jest w ruchu i może być wzorem dla innych. Owoce naszego działania są widoczne każdego dnia, choćby gdy przyszło do rozwinięcia i zakupu szczepionek. Oczywiście potrzebujemy więc atrybutów suwerenności europejskiej, aby móc bronić naszych interesów w coraz mniej pewnym świecie. Temu służy rozwój unijnej obronności, choć w ramach tradycyjnych sojuszy, przede wszystkim NATO. Ale i bez tego wzbudzamy zazdrość. Jedna rzecz jest jasna: żaden kraj nie rozwiąże swoich problemów w pojedynkę. Tyle że jest też ciężar historii i geografii, który powoduje, że są kraje, które żyją w dawnym świecie, w którym każdy działał w izolacji. Nie jesteśmy naiwni. Rosja chce nas dzielić, aby czuć się silniejsza. Ale też Turcja. A nawet Wielka Brytanii, choćby starając się negocjować tylko z jedynym z naszych krajów prawa do połowów.