Już wcześniej naukowcy ostrzegali przed konsekwencjami neurologicznymi, które mogą nastąpić po zakażeniu koronawirusem SARS-CoV-2. Byli zgodni co do tego, że choroba COVID-19 może mieć między innymi związek z uszkodzeniem mózgu lub kłopotami z pamięcią. Nadal nie wiadomo jednak, w jaki sposób infekcja może wywołać takie objawy.
Z nowego badania, którego autorem jest neurobiolog Kevin Barnham z australijskiego Instytutu Neuronauki i Zdrowia Psychicznego wynika, że kolejna fala pandemii koronawirusa może wywołać wzrost liczby zachorowań na nieuleczalną chorobę Parkinsona. Zdaniem badacza ma być to konsekwencja zapalenia układu nerwowego oraz odpowiedź immunologiczna organizmu na chorobę COVID-19. - Chociaż naukowcy wciąż uczą się, w jaki sposób wirus SARS-CoV-2 jest w stanie zaatakować mózg i centralny układ nerwowy, fakt, że przedostaje się tam, jest jasny - powiedział Barnham. - To, co najlepiej rozumiemy, to to, że wirus może uszkodzić komórki mózgowe, a to może wywołać neurodegenerację - dodał.
Choć nie ma jeszcze twardych dowodów na to, że nowy koronawirus wywoła gwałtowny wzrost zachorowań na Parkinsona, badacze zaznaczają, że warto pochylić się nad tym problemem. - Nie chodzi o to, że te ekspozycje spowodowały chorobę Parkinsona, ale raczej działały jako czynniki przyspieszające, zaostrzając subtelne objawy choroby Parkinsona - stwierdził Barnham.
Pierwszym udokumentowanym przypadkiem pacjenta, u którego po zakażeniu SARS-CoV-2 wystąpiła choroba Parkinsona, może być 45-letni mężczyzna, który w marcu trafił do szpitala z objawami takimi jak kaszel, ból mięśni czy utrata węchu. Mimo że lekarze nie wiedzą, jaki mechanizm zadziała, podkreślają, że hipotetycznie możliwe jest, że Parkinson jest konsekwencją zapalenia mózgu oraz infekcji, która opanowała centralny układ nerwowy. Istotne jest, że w rodzinie mężczyzny nie wystąpiła nigdy choroba. Nie miał on także predyspozycji genetycznych. Część ekspertów jest zdania, że koronawirus może zaostrzyć bądź przyspieszyć rozwój choroby, która wcześniej się nie ujawniła.
Eksperci zaznaczają także, że do podobnych sytuacji dochodziło już w przeszłości. Zaobserwowano to między innymi po pandemii hiszpańskiej grypy, która miała miejsce w ubiegłym wieku. Wówczas ryzyko choroby Parkinsona zwiększyło zapalenie mózgu, mające związek z pandemią.