Czy to efekt spowolnienia w przemyśle? Niekoniecznie. Produkcja sprzedana polskiego przemysłu w 2019 r. zwiększyła się o 4 proc., po niespełna 6 proc. rok wcześniej. W Niemczech, gdzie przemysł od ponad roku jest w recesji, a produkcja malała ostatnio w tempie ponad 4 proc. rocznie, zatrudnienie w tym sektorze stale rośnie, choć niemrawo. Polskim firmom najwyraźniej we znaki dają się więc kłopoty ze znalezieniem pracowników i rosnące koszty pracy.
W świetle innych wyników ankiety, na której bazuje PMI, „trudno wytłumaczyć znaczące ograniczenie zatrudnienia pogorszeniem perspektyw popytu. Dlatego stawiamy hipotezę, że czynnikiem, który częściowo przyczynił się do wskazywanego przez firmy spadku zatrudnienia, był silny wzrost płacy minimalnej z początkiem br." – napisali w komentarzu do poniedziałkowych danych ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska. Także Sonia Buchholtz, ekspertka ekonomiczna konfederacji Lewiatan, w zwolnieniach w przemyśle upatruje głównie konsekwencji szybkiego wzrostu wynagrodzeń.
Punkt zwrotny blisko
Deklarowany przez firmy przemysłowe spadek zatrudnienia w styczniu był jedną z przyczyn zniżki PMI do 47,4 pkt z 48 pkt w grudniu. Ankietowani przez nas ekonomiści spodziewali się przeciętnie trzeciej z rzędu zwyżki tego wskaźnika – do 48,4 pkt. Przemawiały za tym wyraźne wzrosty PMI w przemyśle strefy euro i Niemiec, o których IHS Markit – firma publikująca tę rodzinę wskaźników – informowała wcześniej.
Każdy odczyt PMI poniżej 50 pkt oznacza, że w odczuciu ankietowanych menedżerów logistyki przemysł przetwórczy kurczy się w ujęciu miesiąc do miesiąca, wskazania wyższe oznaczają zaś rozwój tego sektora. Dystans od tej granicy jest miarą tempa zmian. W tym świetle styczeń był już 15. miesiącem recesji w polskim przemyśle, ale oficjalne dane GUS dotyczące produkcji przemysłowej wskazują co najwyżej na spowolnienie w tym sektorze. Pomijając kwestię zatrudnienia, ze styczniowego odczytu PMI nie wyłania się zresztą jednoznacznie negatywny obraz sytuacji w przetwórstwie.
Ankietowani przez IHS Markit menedżerowie wskazali, że w styczniu 15. miesiąc z rzędu malała wartość nowych zamówień w ich firmach. Ale wyhamował także spadek zapasów półproduktów. Zdaniem Marcina Czaplickiego, ekonomisty z banku PKO BP, może to świadczyć o tym, że spowolnienie w polskim przemyśle traci impet. Do takiego wniosku prowadzi także to, że zaległości produkcyjne ankietowanych firm malały w styczniu najwolniej od października 2018 r., a ich prognozy dynamiki produkcji w najbliższych 12 miesiącach były najwyższe od maja. – To sugeruje, że firmy są bliskie punktu zwrotnego w cyklu produkcyjnym – ocenia Czaplicki.
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista banku Millennium, zwraca uwagę, że scenariusz ożywienia w światowym przemyśle pokrzyżować może epidemia koronawirusa, zaburzając wymianę handlową. Jak dodaje, w Polsce aktywności w przemyśle nie będzie sprzyjało też osłabienie popytu inwestycyjnego.