Jak podał we wtorek GUS, produkcja sprzedana polskiego przemysłu była w czerwcu o 18,4 proc. wyższa (licząc w cenach stałych) niż rok temu. To wynik nieco niższy od szacunków większości ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpospolitą”. Przeciętnie oczekiwali oni, że produkcja w czerwcu zwiększyła się o 19 proc. rok do roku po niemal 30 proc. w maju i blisko 45 proc. w kwietniu.
Spektakularne zwyżki produkcji w poprzednich miesiącach to efekt niskiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy duża część polskiego przemysłu stanęła w związku z pandemią. W czerwcu ub.r. produkcja wróciła jednak na ścieżkę wzrostu w ujęciu rok do roku, a w rezultacie baza odniesienia w czerwcu br. była już sporo wyższa niż w kwietniu i maju.
Pomijając to statystyczne zaburzenie, ekonomiści nie mają wątpliwości, że polski przemysł jest w dobrej kondycji. Widać jednak pewne oznaki hamowania.
Oczyszczona z wpływu czynników sezonowych produkcja sprzedana była w czerwcu tylko o 0,2 proc. wyższa niż w maju, gdy z kolei wzrosła o 0,8 proc. Nie licząc kwietnia br., gdy tak mierzona produkcja zmalała miesiąc do miesiąca, czerwcowy wynik jest najsłabszy od kwietnia 2020 r.
Odbicie produkcji ogółem zahamował w czerwcu sektor górniczy, którego sprzedaż zmalała o 1,9 proc. rok do roku, po wzroście o 5,5 proc. w maju. Jednocześnie sprzedaż przemysłu przetwórczego zwiększyła się o 19,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 32,4 proc. w maju.