Solidny wzrost dochodów konsumentów musi znaleźć ujście

W grudniu wyraźnie wyhamował wzrost wynagrodzeń. To prawdopodobnie zjawisko przejściowe, które nie unieważnia scenariusza boomu konsumpcyjnego.

Publikacja: 23.01.2024 03:00

W grudniu wyraźnie wyhamował wzrost wynagrodzeń

W grudniu wyraźnie wyhamował wzrost wynagrodzeń

Foto: Bloomberg

W wyjątkowo obfitej porcji danych, które opublikował w poniedziałek GUS, najciekawsze były te dotyczące sytuacji na rynku pracy oraz koniunktury w handlu detalicznym. Na pierwszy rzut oka kładą one cień wątpliwości na rozpowszechnionych wśród ekonomistów prognozach, wedle których 2024 r. będzie okresem solidnego odbicia popytu konsumpcyjnego. Na taki wniosek jest zdecydowanie za wcześnie.

Scenariusz boomu konsumpcyjnego opiera się na założeniu, że wzrost płac w 2024 r. trzeci rok z rzędu utrzyma się wyraźnie powyżej 10 proc. Przyczynić mają się do tego kolejna podwyżka płacy minimalnej o 20 proc. oraz podobne lub większe podwyżki uposażeń pracowników sektora budżetowego i nauczycieli. Inaczej niż w poprzednich dwóch latach, szybkiemu nominalnemu wzrostowi płac towarzyszyć ma zdecydowanie niższa inflacja. Według aktualnych prognoz w tym roku wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) będzie rósł w tempie około 5 proc. rocznie, po 11,6 proc. w 2023 r. i 14,3 proc. w 2022 r. W rezultacie skokowo wzrosnąć powinna siła nabywcza dochodów gospodarstw domowych, i to szczególnie tych mniej zamożnych, które przeznaczają na wydatki największą część swoich wpływów.

Silne wyhamowanie wzrostu płac

Tymczasem w grudniu, jak podał w poniedziałek GUS, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (obejmuje firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami) wzrosło o 9,6 proc. rok do roku, najmniej od niemal dwóch lat, po zwyżce o 11,8 proc. miesiąc wcześniej. Ekonomiści przeciętnie oczekiwali wyniku tylko minimalnie niższego niż w listopadzie. Paradoksalnie, to zaskakująco silne wyhamowanie wzrostu płac pod koniec ub.r. może wynikać z oczekiwań firm, że w tym roku presja na podwyżki będzie bardzo silna. Takie zjawisko było widać też w grudniu 2022 r., gdy pracodawcy – oczekując 20-proc. wzrostu płacy minimalnej z początkiem 2023 r. – wstrzymali się chwilowo z podwyżkami innych wynagrodzeń, żeby przygotować budżety na nieuniknione podwyżki w kolejnych miesiącach. Z początkiem br. płaca minimalna ponownie wzrosła o 20 proc. Dodatkowym czynnikiem, który mógł zahamować wzrost płac w minionym miesiącu w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku, był zaś cykl wyborczy. W 2023 r. część spółek Skarbu Państwa wypłacała swoim pracownikom szczodre premie przed wyborami, co odbiło się negatywnie na premiach grudniowych.

Czytaj więcej

GUS podał informacje o zarobkach Polaków. W grudniu przekroczono ważną granicę

Jednocześnie dane z minionego miesiąca wskazują na dodatkowy – obok podwyżek płac zależnych od decyzji administracyjnych – czynnik, który będzie sprzyjał presji na wzrost wynagrodzeń. Chodzi o odżywające zapotrzebowanie na pracowników. W grudniu przeciętne (tzn. przeliczone na pełne etaty) zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało o 0,1 proc. rok do roku, po zniżce o 0,2 proc. w listopadzie. To wynik nieco lepszy, niż oczekiwali przeciętnie ekonomiści. W stosunku do poprzedniego miesiąca przeciętne zatrudnienie minimalnie wzrosło, podczas gdy w poprzednich czterech miesiącach stało w miejscu lub malało. Ze względu na niedobór pracowników, związany z sytuacją demograficzną Polski, przedsiębiorstwa nawet w okresie ubiegłorocznej stagnacji nie decydowały się na szeroko zakrojone zwolnienia pracowników. Z tego powodu solidnego wzrostu zatrudnienia w br. nikt nie oczekuje. To będzie zjawisko, które w porównaniu z poprzednimi cyklami koniunkturalnymi ograniczy przestrzeń do wzrostu funduszu płac (sumy wynagrodzeń ogółu pracujących). Ale w warunkach strukturalnego deficytu rąk do pracy nawet niewielkie zintensyfikowanie procesów rekrutacyjnych może zwiększać siłę przetargową pracowników. Co może ważniejsze, będzie to umacniało poczucie pewności zatrudnienia, które – jak wynika z ankietowych badań GUS – już dzisiaj jest niewiele słabsze niż przed pandemią Covid-19. To zaś, obok wzrostu siły nabywczej wynagrodzeń, będzie kołem zamachowym poprawy nastrojów konsumentów. Już w styczniu, pomimo wyhamowania wzrostu płac w grudniu, nastroje te były najlepsze od marca 2020 r.

Odradzającego się optymizmu konsumentów nie widać w handlu

Na pierwszy rzut oka tego odradzającego się optymizmu konsumentów nie widać jak dotąd w wynikach handlu. W grudniu, jak podał w poniedziałek GUS, sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej dziesięć osób, zmalała realnie (w cenach stałych) o 2,3 proc. rok do roku, po zniżce o 0,3 proc. w listopadzie. Już ten ostatni wynik był sporym rozczarowaniem po tym, jak w październiku sprzedaż wzrosła o 2,8 proc. Ekonomiści na ogół zakładali, że w grudniu sprzedaż wróciła na ścieżkę wzrostu. Tak się nie stało, a negatywny wydźwięk tych danych potęguje to, że sprzedaż detaliczna oczyszczona z wpływu czynników sezonowych w stosunku do poprzedniego miesiąca tąpnęła o 2,9 proc., najbardziej od lutego 2023 r. To oznacza, że zniżki sprzedaży rok do roku nie można tłumaczyć wyłącznie wysoką bazą odniesienia z końca 2022 r., gdy popyt w Polsce był jeszcze podwyższony przez napływ uchodźców z Ukrainy.

Czytaj więcej

Zainteresowanie konsumentów towarami wciąż maleje. Nowe dane GUS

Z drugiej strony w grudniu – tak jak w listopadzie – na wyniki sprzedaży towarów negatywnie wpłynął spadek sprzedaży paliw. To prawdopodobnie wciąż echo wygaszenia przedwyborczych promocji na Orlenie. Jednocześnie w najlepsze trwa odbicie sprzedaży aut, co kontrastuje z obrazem słabego popytu konsumpcyjnego. Przede wszystkim jednak wiele wskazuje na to, że popyt ten w dużym stopniu koncentruje się dziś na usługach, których sprzedaży GUS na bieżąco nie mierzy. Już w III kwartale szeroko rozumiana konsumpcja, właśnie z uwzględnieniem usług (i mniejszych sklepów), wzrosła o 0,8 proc. rok do roku, po zniżkach w poprzednich dwóch kwartałach. W IV kwartale podskoczyła znacznie mocniej.

W wyjątkowo obfitej porcji danych, które opublikował w poniedziałek GUS, najciekawsze były te dotyczące sytuacji na rynku pracy oraz koniunktury w handlu detalicznym. Na pierwszy rzut oka kładą one cień wątpliwości na rozpowszechnionych wśród ekonomistów prognozach, wedle których 2024 r. będzie okresem solidnego odbicia popytu konsumpcyjnego. Na taki wniosek jest zdecydowanie za wcześnie.

Scenariusz boomu konsumpcyjnego opiera się na założeniu, że wzrost płac w 2024 r. trzeci rok z rzędu utrzyma się wyraźnie powyżej 10 proc. Przyczynić mają się do tego kolejna podwyżka płacy minimalnej o 20 proc. oraz podobne lub większe podwyżki uposażeń pracowników sektora budżetowego i nauczycieli. Inaczej niż w poprzednich dwóch latach, szybkiemu nominalnemu wzrostowi płac towarzyszyć ma zdecydowanie niższa inflacja. Według aktualnych prognoz w tym roku wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) będzie rósł w tempie około 5 proc. rocznie, po 11,6 proc. w 2023 r. i 14,3 proc. w 2022 r. W rezultacie skokowo wzrosnąć powinna siła nabywcza dochodów gospodarstw domowych, i to szczególnie tych mniej zamożnych, które przeznaczają na wydatki największą część swoich wpływów.

Pozostało 82% artykułu
Dane gospodarcze
Nastroje polskich konsumentów znów gorsze. I to mimo najlepszej sytuacji finansowej
Dane gospodarcze
Inflacja w Rosji traci hamulce. Najszybciej drożeje żywność
Dane gospodarcze
Produkcja budowlano-montażowa w Polsce dużo gorzej od prognoz. Są nowe dane GUS
Dane gospodarcze
Członek RPP rewiduje stanowisko ws. obniżki stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Dane gospodarcze
Trzy kraje w UE z wyższą inflacją niż Polska. Energia drożeje wyjątkowo mocno