Sprzedaż detaliczna zmalała w marcu realnie (czyli w cenach stałych) o 7,3 proc. rok do roku po zniżce o 5 proc. w lutym. To najbardziej rozczarowująca informacja w serii danych dotyczących kondycji gospodarki w marcu, które opublikował w poniedziałek GUS. Pozostałe nie były jednak wiele lepsze. Produkcja sprzedana przemysłu zmalała w marcu o 2,9 proc. rok do roku po zniżce o 1 proc. w lutym, a produkcja budowlano-montażowa, która w pierwszych dwóch miesiącach roku zadziwiała ekonomistów sporymi zwyżkami, zmalała o 1,5 proc. rok do roku.
Konsumpcja w zapaści
Głęboka zniżka sprzedaży w marcu wynikała w dużej mierze z wysokiej bazy odniesienia sprzed roku, związanej z efektami rosyjskiego ataku na Ukrainę: napływem uchodźców oraz zakupami „na wszelki wypadek” polskich konsumentów. Tak tłumaczyć można przede wszystkim to, że sprzedaż paliw tąpnęła realnie o 21,7 proc. rok do roku po zniżce o 26,2 proc. w lutym. Zmalała także sprzedaż dóbr podstawowych, takich jak żywność, którą najbardziej podbijał wzrost populacji Polski wskutek napływu uchodźców z Ukrainy.
Czytaj więcej
„Kupujemy mniej, płacimy więcej, a inflacja nie odpuszcza. Jednak polska gospodarka wydaje się być silna. Dzięki przedsiębiorczości i uporowi Polaków, a mimo działań rządu PiS” – mówi Grzegorz Siemionczyk w rozmowie z Cezarym Szymankiem.
Efekt wysokiej bazy odniesienia nie tłumaczy jednak całkowicie słabości popytu konsumpcyjnego. Sprzedaż detaliczna towarów po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych zmalała bowiem także w stosunku do poprzedniego miesiąca: o 1,3 proc. po zniżce o 4,1 proc. w lutym. Ekonomiści wiążą to z wysoką inflacją, która eroduje siłę nabywczą dochodów gospodarstw domowych. To negatywnie wpływa na popyt na dobra trwałego użytku, takie jak meble oraz sprzęt RTV i AGD oraz samochody.