Jak podał w piątek GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w czerwcu o 15,5 proc. rok do roku, po zwyżce o 13,9 proc. w maju. Wcześniej szacował wstępnie, że CPI wzrósł o 15,6 proc. Po tej minimalnej rewizji czerwcowy wynik okazał się zbieżny z medianą oczekiwań ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”. To drugi taki przypadek z rzędu. Wcześniej, od lipca 2021 r., inflacja stale przebijała oczekiwania większości ekonomistów, a niekiedy nawet skrajne prognozy.
To, że inflacja stała się bardziej przewidywalna, można uznać za jeden ze zwiastunów jej stabilizacji. Część analityków uważa nawet, że czerwcowy wynik był już tegorocznym szczytem. Jest też jednak zła wiadomość: na początku 2023 r. inflacja może znaleźć się jeszcze wyżej niż obecni. Zdeterminują to czynniki, których w tym momencie przewidzieć się nie da. Z jednej strony będą to decyzje rządu dotyczące Tarczy Antyinflacyjnej (do kiedy i w jakim kształcie będzie utrzymana), z drugiej zaś decyzje URE dotyczące cen energii i gazu dla gospodarstw domowych.
W porównaniu do maja CPI wzrósł o 1,5 proc. Nie licząc lutego, gdy wskaźnik ten spadł pod wpływem tzw. tarczy antyinflacyjnej, to jego najmniejsza zwyżka w br. W maju ceny wzrosły o 1,7 proc., w kwietniu o 2 proc., a w marcu aż o 3,3 proc. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę tylko czerwce, tegoroczny skok CPI był najwyższy od 1997 r.
Czytaj więcej
Jeszcze w tym roku gospodarka Polski i całej Unii Europejskiej będzie się rozwijała szybko. Ale w 2023 r. odczuje już efekty wojny w Ukrainie.