Gdy w lutym Rosja zaatakowała Ukrainę, ekonomiści powszechnie oceniali, że ten wstrząs nasili tendencje stagflacyjne w polskiej gospodarce: spowolni wzrost aktywności w gospodarce i jednocześnie przyspieszy wzrost cen. Jak dotąd wyraźnie dało się odczuć tylko drugą z tych składowych stagflacji. W kwietniu, jak oszacował wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji nad Wisłą, wzrósł o 12,3 proc. rok do roku, najbardziej od niemal ćwierćwiecza. Gospodarka wciąż jednak była rozgrzana, co widać m.in. na rynku pracy. Jak podało wstępnie Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, stopa bezrobocia rejestrowanego zmalała w kwietniu do 5,3 proc. z 5,4 proc. miesiąc wcześniej. W tym okresie roku bezrobocie zwykle maleje, na ogół nawet bardziej niż w br. Wydźwięk poniedziałkowych danych jest jednak jednoznacznie pozytywny: stopa bezrobocia spadła bowiem poniżej przedpandemicznego minimum z analogicznego miesiąca. W kwietniu 2019 r. wynosiła 5,6 proc. Dla porównania, w marcu wskaźnik ten tylko wyrównał przedpandemiczne minimum.
Siła rozpędu
Za paradoks można uznać to, że prognozy wzrostu aktywności w polskiej gospodarce w br. nie są dziś istotnie gorsze niż przed wybuchem wojny. Ekonomiści przeciętnie spodziewają się zwyżki PKB w całym roku o 3,8 proc., podczas gdy na początku stycznia spodziewali się wyniku na poziomie 4,4 proc. Później jednak, jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę, te prognozy obniżali. A aktualne prognozy są raczej rewidowane w górę. Przykładowo, analitycy z mBanku spodziewają się dziś zwyżki PKB w 2022 r. o 4,8 proc., zamiast o 4,1 proc., jak jeszcze kilka tygodni temu. Tyle, że te optymistyczne prognozy to w dużej mierze efekt bardzo udanego I kwartału, gdy PKB prawdopodobnie wzrósł o ponad 8 proc. rok do roku, nawet bardziej niż w IV kwartale 2021 r.
Tak udany początek roku może jednak maskować spowolnienie gospodarcze, którego ekonomiści powszechnie oczekują. Analitycy z mBanku wyliczają, że nawet gdyby PKB zatrzymał się do końca roku na poziomie z I kwartału, to w całym roku wzrósłby o około 5 proc. - Nawet nasza prognoza, zakładająca wzrost PKB o 4,8 proc., uwzględnia recesję w III i IV kwartale - mówi „Rz” Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku.
Pod pojęciem recesji ekonomiści zwykle rozumieją przynajmniej dwie z rzędu zniżki PKB (oczyszczonego z wpływu czynników sezonowych) w ujęciu kwartał do kwartału. Z takim zjawiskiem nad Wisłą nie mieliśmy do czynienia nawet w 2020 r., choć pod wpływem pandemii Covid-19 polski PKB zmalał wtedy w odniesieniu do poprzedniego roku po raz pierwszy od wczesnych lat 90. XX w.