Ich zdaniem będzie ona oznaczać zwolnienie nawet 10 tys. z przeszło 60 tys. pracowników. Twierdzą, że nigdy nie zgodzą się na „bezsensowną redukcję zatrudnienia, prowadzącą jedynie do dalszego pogorszenia jakości świadczonych usług i utraty klientów (…), a więc faktyczną likwidację spółki” oraz na „transformację rozumianą wyłącznie jako cięcie kosztów”. Twierdzą, że właściciel „bezprzykładnie i celowo” niszczy przedsiębiorstwo. ZZPP i pocztowa „S” zrzeszają ponad jedną trzecią pracowników tej spółki.
– Związki zawodowe nie grają w interesie Poczty. To gra na siebie – słyszymy jednak nie tylko od osób zbliżonych do kierownictwa spółki, ale też części jej pracowników.
Związkowy folwark Poczty Polskiej?
Wedle naszych informacji w Poczcie Polskiej oficjalnie działa 97 organizacji związkowych, ale na pewno będzie ich więcej, bo rejestrują się kolejne. – Organizacje związkowe to przede wszystkim forma ochrony przed zwolnieniami. Zakładają je głównie pracownicy, którzy są w ochronie przedemerytalnej, więc nie mogą stracić pracy. Zbierają kilka do kilkunastu osób bez ochrony emerytalnej i powołują do zarządu nowego związku, tym samym zyskując ochronę przed zwolnieniem dla tych, którzy jej nie mieli. To absolutne wynaturzenie celu istnienia związku – mówi nasz rozmówca, doskonale znający sytuację wewnątrz spółki. Dwa największe związki, czyli Solidarność i ZZPP próbują temu przeciwdziałać, ale nic nie mogą im zaoferować, więc taka drobnica się rozbudowuje. Na dziś chronionych jest już ponad 700 osób.
Koszt wynagrodzeń pracowników oddelegowanych do prowadzenia działalności związkowej w 2023 r. sięgnął 10 mln zł. Co więcej, już 106 osób zajmuje się wyłącznie działalnością związkową. Koszty generuje też obsługa Funduszu Socjalnego Poczty. Na jego koncie jest 250 mln zł. Pieniądze rozdysponowują związki zawodowe, które narzuciły zasadę, że pracownik musi najpierw wydać pieniądze, a potem dostaje zwrot. To powoduje, że Fundusz musi obsługiwać prawie 100 osób, które rozliczają i wypłacają świadczenia. W większości firm wystarcza trzy–pięć osób. Nowy prezes powołał zespół, który ma sprawić, by funkcjonowało to jak w innych firmach, gdzie świadczenia wypłacane są na oświadczenie, zgodnie z przejrzystymi, automatycznymi kryteriami. Związkowcy jednak protestują. Twierdzą, że to odbiera im prawa.
Przejawem patologii panującej w spółce jest, zdaniem naszych rozmówców, sytuacja, gdy szef Związku Zawodowego Pracowników Poczty Robert Czyż jest jednocześnie członkiem rady nadzorczej. – Organizuje strajk ostrzegawczy i jest w sporze zbiorowym ze spółką. W sporze tym żąda podwyżki o 1000 zł miesięcznie dla każdego pracownika – mówi nasz rozmówca. – Taka podwyżka oznaczałaby zwiększenie kosztów pracy o 1,2 mld zł, co doprowadziłoby Pocztę do upadłości. Tego przewodniczący ZZPP zapewne nie chce, zakłada więc najwyraźniej, że reszta rady nadzorczej, której jest członkiem, nie przychyli się do podwyżki, o którą walczy jako szef związku. Sen wariata – dodaje.
Układ po układach w Poczcie Polskiech
Czyż zorganizował niedawny strajk ostrzegawczy na pocztach w całym kraju. Według władz spółki nie był on sukcesem organizatorów, bo wzięło w nim udział około 10 proc. pracowników. Pracę Poczty Głównej w Warszawie miał blokować sam przewodniczący ZZPP, który miał tarasować wejście i powstrzymywać pracowników, chcących obsługiwać klientów. Działania te miały zarejestrować kamery zainstalowane w budynku Poczty Głównej.