Rafał Brzoska: Polski biznes musi zbudować fundusz odbudowy Ukrainy

- Mogę przeznaczyć 100 mln euro do budowy takiego funduszu, żeby pokazać innym polskim przedsiębiorcom, że warto się zaangażować – mówi Rafał Brzoska, prezes InPostu.

Publikacja: 22.12.2023 03:00

Rafał Brzoska, prezes InPostu

Rafał Brzoska, prezes InPostu

Foto: mat. prasowe

Jaki był cel pana wizyty w USA? Rozmawiał pan z przedstawicielami NATO, Atlantic Council, American Chamber of Commerce?

Administracja USA zawsze wykazuje się olbrzymim pragmatyzmem politycznym, za którym idzie zawsze pragmatyzm biznesowy. W USA miałem spotkanie z ich najważniejszym think tankiem, Atlantic Council, na którym pojawiło wielu ekspertów od obronności. Rozmawialiśmy o wsparciu ekonomicznym i robieniu bezpośrednio biznesu na Ukrainie. Amerykańskie firmy już tam są, już planują budowę fabryk. Oczywiście, nie wszystko jest jeszcze widoczne, ponieważ duża cześć tych projektów jest związana z obronnością.

Podczas rozmów były podnoszone bezpośrednio kwestie związane z gwarancjami wojennymi dla ewentualnych inwestycji o których w ogóle nikt w UE nie mówi. Jeżeli to by się udało, to jest wielka szansa, by rzeczywiście siłę Ukrainy budować. Według różnych szacunków będzie potrzeba między 700 mld a bilionem dolarów na inwestycje bezpośrednie, na odbudowę kraju. I tu jest dla nas szansa.

Ukraina nie ma sił, aby odbić okupowane terytoria, ale chce doprowadzić do sytuacji, w której na jedną ofiarę śmiertelną po stronie ukraińskiej, przypadnie 10 Rosjan. Taki będzie stosunek tego potencjalnego nieudanego ataku na zachód ze strony Putina. Istnieje duża szansa, że ten konflikt ulegnie zamrożeniu.

Czytaj więcej

Rafał Brzoska wykłada 100 mln euro na Ukrainę

Co pan usłyszał w USA?

Od kilku miesięcy obserwuję, jak rozwija się sytuacja na wschodzie i jestem bardzo zaniepokojony tym, w jakim kierunku zmierza. Widać, że ukraińska kontrofensywa, niestety, nie zakończyła się powodzeniem.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że dzisiaj jedyną szansą dla Ukrainy, co Kijów już realizuje, to zbudowanie nowej żelaznej kurtyny na linii obecnego frontu. Prezydent Zełeński wydał zalecenia, by na linii frontu tworzyć zasieki, okopy, by utrzymać tę linię frontu, bo Ukraińcy wiedzą, że agresor będzie napierał. Rosja zamierza w przyszłym roku wydać 40 proc. swojego budżetu na wojnę. To przerażająca prognoza, która może się przekształcić w odpowiednik granicy Korei Północnej i Południowej, czy Niemcy Zachodnie i NRD: ta żelazna kurtyna być może zostanie na lata. Jednak, mimo wszystko, można było usłyszeć od przedstawicieli dzisiejszej administracji deklarację, że strategicznym interesem USA jest wspieranie Ukrainy.

Czyli obawia się pan zamrożenia konfliktu?

Czy uda się go zamrozić, tego nie wiemy. Wydaje mi się jednak, że Ukraińcy za wszelką cenę będą chcieli zatrzymać to, co udało się już zdobyć. Mam nadzieję, że pakiety pomocowe zostaną przegłosowane w Kongresie, pomaga też zielone światło Rady Europejskiej dla wprowadzenia Ukrainy na ścieżkę członkostwa w UE. Podzieliłem się tą informacją w Atlantic Council i w US Chamber of Commerce: że spodziewamy się takich decyzji UE. O żelaznej kurtynie mówiłem w Atlantic Council dwa dni przed tym, nim Zełeński wydał dyspozycję betonowania linii frontu. Jeżeli rzeczywiście teza o budowaniu żelaznej kurtyny jest prawdziwa, to cały Zachód powinien wzmocnić tę wolną część Ukrainy - by ona nabrała siły, gospodarczo, militarnie, by ta kurtyna nie przesuwała się bardziej na Zachód. Bo jeżeli ona się przesunie, jeżeli Ukraina nie wytrzyma ataków Rosji, to będziemy w znacznie gorszym położeniu niż dzisiaj wszystkim nam się wydaje. Amerykanie także są pewni, że Putin nie zatrzyma się, jeżeli pokona Ukrainę.

Unia Europejska jest bardzo dobra w transformowaniu kraju kandydata, by stał się jej pełnoprawnym członkiem. My przez to przechodziliśmy

Rafał Brzoska

Jeżeli przyjmujemy, że to jest podstawowe założenie tego konfliktu, to trzeba zrobić wszystko, żeby ono się nie spełniło. Dlatego Ukraina musi otrzymać wsparcie - nie tylko bieżące wojskowe, ale musi otrzymać wsparcie w odbudowie. To jest w interesie Ukrainy, ale też Polski. To jest w interesie nowego rządu, przedsiębiorców, społeczeństwa, całej UE, także USA. Musimy udzielić wsparcia, by wolna część Ukrainy zrestrukturyzowała się, zdeoligarchizowała.

UE jest bardzo dobra w transformowaniu kraju kandydata, by stał się jej pełnoprawnym członkiem. My przez to przechodziliśmy, Rumunia, która miała ogromne problemy z korupcją, przez to przeszła. Bułgaria poradziła sobie może nieco mniej wzorcowo, ale Unia ma wypracowane mechanizmy i know-how, wie jak postkomunistyczną gospodarkę kraju w Europie Środkowo-Wschodniej zmienić. KE może narzucić swoje reguły gry, które spowodują, że ten kraj będzie musiał się w przyśpieszonym tempie zmienić. Czy Ukraina znajdzie zespół, który to pociągnie? Tego nie wiemy.

Ale czy tylko USA mają wykładać pieniądze?

Amerykanie już dzisiaj rozmawiają z UE, jak podzielić się tymi wydatkami. Bruksela wprost przerzuca się argumentami z Waszyngtonem i mówi – „oczekujecie, że my przyjmiemy ich do UE, że my będziemy przeznaczać gigantyczne środki na transformację, a co z wami?”. Amerykanie odpowiadają zaś, że oni już dzisiaj wypisali czeki na dziesiątki miliardów dolarów pomocowych, które utrzymują przy życiu gospodarkę Ukrainy, i na pomoc militarną. Mam nieoparte wrażenie, że jednak UE po swojej ostatniej decyzji przyspieszy to dogadywanie się z USA.

Jakie są scenariusze negocjacji?

Tu są oczywiście różne koncepcje. Jest np. skrajny moim zdaniem pomysł, by jak najszybciej przekazać zabezpieczone rezerwy rosyjskie na rzecz odbudowy Ukrainy. W Waszyngtonie jest duże grono zwolenników tego podejścia. Druga grupa mówi, że jak zrobimy taki precedens, to spowoduje zachwianie w ogóle swego rodzaju wartości, ochronę stabilności rezerw w różnej walucie, co jednak dla wielu krajów jest ważne. Jeżeli raz tak zrobimy, to zaraz będzie można zabezpieczyć rezerwy Chin ze względu na ich ryzykowne działania na Tajwanie.

Trzecią pośrednią opcją, nie ukrywam, że wyszła ona ode mnie, jest potraktowanie rezerw na zasadzie gwarancji wojennych, czyli potrącanie kosztu odbudowy ponownie zniszczonych przez Rosjan np. budynków z tego funduszu rezerw. Co więcej, ten fundusz może też być gwarancją wojenną w sytuacji, gdy nikt nie chce ubezpieczać inwestycji na Ukrainie. I teraz rząd USA lub UE muszą dać gwarancje, które przy tym ryzyku, które mamy dzisiaj, są trudne do oszacowania. Dlatego należy użyć tych rezerw nie w postaci przelewu do Kijowa, co byłoby karkołomne, ale zakomunikować Rosjanom, że każdy jeden dolar straty wywołany przez nich będzie natychmiast potrącany z tego funduszu. Mówimy tutaj o ponad 300 mld euro zabezpieczonych rezerw, a fundusz odbudowy szacuje się na między 700 mld a bilionem dolarów. Mielibyśmy więc fundusz zabezpieczający inwestycje wojenne.

A kto dołoży resztę potrzebnych pieniędzy?

W sytuacji, gdy są obecne ubezpieczenia wojenne, inwestować będą chciały komercyjne fundusze: czy to w formie inwestycji bezpośrednich, czy w formie długów, które wtedy rząd ukraiński mógłby zaciągać na rynkach finansowych. Rozmawiałem z funduszami, które są zainteresowane. Już dzisiaj wielkie fundacje rodzinne (family offices) tworzą fundusze w Luksemburgu, które mają wspierać firmy ukraińskie, chcące odbudować lub budować swoją pozycję na rynku ukraińskim. Trzy fundusze, które dzisiaj powstają w Luksemburgu, to łącznie 400 mln dol., a potrzeby sięgają setek miliardów dolarów. Dlatego bez wsparcia rządowego, administracji USA, nie będziemy mieli niezbędnej skali finansowania. Kluczem są gwarancje. Jeżeli będą gwarancje rządowe, to ruszy lawina inwestycji.

Gdzie tu miejsce dla polskiego biznesu?

Polski biznes może czekać, aż ta maszyna ruszy i liczyć na to, że może ktoś zatrudni jakąś spółkę z Polski do tego, żeby na Ukrainie wykonała jakiś projekt, albo - i taka jest moja rola – może aktywnie dołączyć do tych rozmów. Jestem w czterech organizacjach przedsiębiorców, więc wiem, ile firm dzisiaj chciałoby sprzedawać na Ukrainie, ale nie może. Pewien znany mi producent okien w Polsce robi 150 tys. okien rocznie – na Ukrainie wymienia się dzisiaj 30 tys. okien tygodniowo, w związku z bombardowaniami, dronami itd. Każdy chciałby robić tam biznes, ale nikt nie wie, jak. Albo stworzymy systemową pomoc, albo będziemy obserwować, jak nasze linie kolejowe, nasze autostrady będą wyłącznie korytarzem transportowym z Niemiec czy Francji.

Czytaj więcej

Krzysztof A. Kowalczyk: Nie przespać szansy w Ukrainie

Pan reprezentuje w tych rozmowach grupę polskich firm. Jakimi funduszami dysponujecie lub skąd je chcecie wziąć, i jak wyobraża sobie pan robienie tego biznesu na Ukrainie?

Uważam że mamy 7 do 9 miesięcy, żeby wypracować rozwiązanie i dać jasny sygnał tym, którzy przy tym stole będą rozdawać karty. Jeśli ktoś myśli, że my jako polski biznes jesteśmy w stanie coś zrobić sami na Ukrainie, to jest to ślepa uliczka. Znacznie więksi gracze niż my – USA, Niemcy, Francja – mają większą siłę przebicia ze względu chociażby na swój sektor obronny. Oczywiście Amerykanie wiedzą, że Polacy z dużą nieufnością patrzą na to, jak Niemcy i Francja robią pielgrzymki do Kijowa i rzekomo załatwiają już interesy. Ale Amerykanie jasno mi powiedzieli: to nieprawda. Dla mnie oznacza to, że Amerykanie rozmawiają dzisiaj w Kijowie i stawiają warunki, co musi się wydarzyć, żeby odkręcić kurek z pieniędzmi.

Jaki ma być ten jasny przekaz z Polski do Zachodu?

Musimy przypominać, że Polska jest nie tylko partnerem ze względu na lotnisko w Jasionce, czy ze względu na sąsiedztwo. Jesteśmy partnerem, ponieważ mamy know-how, ekspertów, którzy brali udział w transformacji polskiej gospodarki. Mamy granice z Ukrainą, logistykę, linie energetyczne połączone z systemem ukraińskim i przede wszystkim – ponad 2 mln Ukrainców mieszkających w Polsce lub którzy mieli z Polską styczność. Jesteśmy gotowi jako polski biznes do tego, żeby być nawet podwykonawcą. Lepiej być podwykonawcą na 5 proc. z 900 mld inwestycji, niż próbować pojedynczo robić punktowe inwestycje, które byłyby pewnie promilem całości kwot wydanych na Ukrainie.

Co musi się wydarzyć po stronie rządu i biznesu, żeby móc realizować pozytywny scenariusz?

Uważam, że rząd powinien widzieć, że jest wielka otwartość polskiego biznesu do tego, by wspólnie z amerykańskimi partnerami oraz Komisją Europejską siedzieć przy stole, przy którym się mówi o odbudowie. W podobnej sytuacji jest Szwecja, czy kraje bałtyckie. Mówimy o pewnego rodzaju odświeżeniu pomysłu Trójmorza, ale w tym kontekście, by ten pas krajów najbliżej Ukrainy odegrał ważną rolę w odbudowie. Amerykanie muszą o tej polskiej gotowości wiedzieć, a ja byłem pierwszym przedstawicielem polskiego biznesu, który w ogóle z nimi na ten temat rozmawiał. Oni w ogóle nie wiedzieli, że Polacy, polskie firmy i polskie organizacje mogą być zainteresowani tego typu przedsięwzięciem. Polski biznes może kontrybuować nie tylko materiałowo, zapewniać ekspertów i pracowników, ale też dołożyć się finansowo.

Jeśli mówimy o polskim wkładzie do środków na odbudowę Ukrainy, to jakie to są kwoty?

Ja ze swojej strony deklaruję, że mogę przeznaczyć 100 mln euro do budowy takiego funduszu, żeby pokazać innym polskim przedsiębiorcom, że warto się zaangażować. Warunek jest jeden: musi być silny partner po drugiej stronie, a ja nie wyobrażam sobie silniejszego partnera niż biznes amerykański.

Jakie będą pana następne kroki w związku z tą inicjatywą?

Uważam i jestem przekonany, że ta inicjatywa nie powinna być tylko i wyłącznie polsko-amerykańska. Mówię o tym siedzeniu wokół stołu, bo tam będą Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy. Chciałbym zbudować jak największą koalicję biznesu – nie tylko z Polski, ale z Europy Środkowo-Wschodniej i być może Skandynawii i krajów nadbałtyckich, bo są tam przedsiębiorcy, którzy patrzą dokładnie tak jak ja na to zagrożenie. Po pierwszym kwartale zrobimy podsumowanie naszych działań. Tak się umawialiśmy z partnerami w USA. Mam nadzieję, że uda się pokazać, że to nie tylko grupa polskich przedsiębiorców, ale że mamy tam także trzy ważne firmy biznesu skandynawskiego, być może widzę tam kogoś z Czech, być może będzie tam ktoś z Litwy, z Rumunii, być może będzie ktoś z Bliskiego Wschodu, kto zechce wyłożyć pieniądze na to, by być elementem tej układanki. Trwają rozmowy. Nieco obawiam się jednak o wynik wyborów w USA.

Następny ruch?

W pierwszym kwartale mam na swojej liście do odwiedzenia co najmniej 4 kraje, w których znam ludzi biznesu i wiem, że są pieniądze na to, żeby na taki projekt przeznaczyć. Pod koniec marca, mam nadzieję, będę mógł powiedzieć w Waszyngtonie, że nie jestem sam. Ale być może także nasz rząd zacznie robić pewne rzeczy, które będą legitymowały naszą obecność przy stole decydującym o przyszłości i odbudowie Ukrainy. Mam nadzieję, że w pierwszym kwartale uda się taki sygnał wysłać.

To przypomina nieco sytuację w Iraku, gdzie Polska też była bardzo zaangażowana we współpracę z Amerykanami, a jednak polska gospodarka, firmy, nie skorzystały na tym. Dlatego tym razem ma się udać?

Faktycznie od przykładu Iraku rozpocząłem moją rozmowę z Amerykanami. Dziś ani Polska, ani Amerykanie nie mogą popełnić tego samego błędu. Uważam też, że Polska nie była gotowa do udziału w odbudowie Iraku na szeroką skalę, ale dziś mamy zupełnie inną układankę geopolityczną. Po pierwsze, musimy myśleć o tym, co będzie, jeżeli ten plan się nie uda. To będzie oznaczało, że graniczymy z Rosją, która chce iść jeszcze dalej na Zachód. Dlatego, podkreślam, to strategiczny interes Polski: powinniśmy wszyscy, na każdym szczeblu, rządowym, przedsiębiorczym, ale też społecznym, wspierać ideę jak najszybszej odbudowy tej części Ukrainy, która jest nadal wolna, bo to tworzy strefę buforową dla nas.

A czego oczekuje pan od rządu?

Kluczową sprawą jest, by rząd miał stałego ministra do spraw odbudowy. Powinien on mieć bardzo duże prerogatywy, to praca na pełen etat, tego się nie da robić z pozycji ministra spraw zagranicznych. Ten pełnomocnik rządu powinien mieć na agendzie to, co trzeba zrobić. Spotkać się z przedsiębiorcami, z organizacjami, prowadzić kampanię wsparcia. Zwróćmy uwagę, że ostatnie wybory wywołały ogromną polaryzację. Coraz więcej osób zaczyna pytać, dlaczego mamy wspierać Ukrainę. Nie rozumieją, że możemy mieć rosyjski mir na naszej wschodniej granicy szybciej niż nam się wydaje. I żadne zakupy uzbrojenia tego nie załatwią.

Jaka jest gotowość biznesu do wejścia w pana pomysł?

Obserwuję ją w czterech organizacjach biznesowych, których jestem członkiem. Zrobiliśmy też ankiety, z których wynikło, że 20 proc. przedsiębiorców chce wziąć udział w projekcie odbudowy Ukrainy, wśród nich są największe polskie firmy prywatne. Nie podam ich nazw z jednego prostego powodu: jestem po pierwszym spotkaniu w Waszyngtonie. Najbliższe sześć miesięcy to będzie test, jak my się odnajdziemy w tej odbudowie, jak rząd do tego podejdzie i jak podejdą do tego Amerykanie.

Jak chcielibyście wykorzystać ten potencjalny fundusz odbudowy?

Uważam, że są dwa kluczowe akurat obszary, w których ja osobiście bardzo chętnie bym inwestował. To infrastruktura i ochrona zdrowia. Te dwa będą kluczowe, jeżeli ta wolna część Ukrainy ma z jednej strony nadal walczyć, a z drugiej strony ma się wzmacniać i przygotowywać do akcesji do UE. W przypadku Iraku fundusze płynęły strumieniami na różne obszary, w infrastrukturę, ale też obronę i zdrowie. Zakładam, że tych inwestorów będzie wielu. W USA dzisiaj jest nadpłynność, jeżeli chodzi o wolne środki. Mówimy o inwestycjach bezpośrednich, chcemy inwestować w ukraińskie firmy, które dzisiaj nie mają płynności, nie mogą dostać kredytu, ale mają potencjał. Takich jest wiele, i właśnie o to chodzi, żeby sektorowo – poza infrastrukturą, czyli budowaniem mostów, autostrad i kolei – inwestować już dziś w ukraińskie firmy. Dać im szanse, know-how, możliwości rozwoju i dostęp do kapitału. Pod warunkiem, że te inwestycje, zwłaszcza te nie w kapitał ludzki, ale w infrastrukturę, będą miały ubezpieczenie, bo to jest najważniejsze.

Biznes amerykański ma bardzo silne wsparcie w ich administracji, w dyplomacji gospodarczej.

Najważniejszym dla wszystkich warunkiem są gwarancje wojenne, na to czekają inwestycje. Po stronie amerykańskiej są zawsze duże fundusze, private equity, które są zainteresowane udziałem w takich inwestycjach. A szanse polskich firm polegają na tym, że jeśli ten amerykański fundusz będzie chciał inwestować w budowę sieci energetycznych czy budowę mostów, autostrad, światłowodów, to musi sięgnąć po specjalistów, a przecież nie będzie ich wszystkich ściągał z USA. To jest właśnie nasza rola, żeby zachęcić inwestorów zagranicznych, choć przyznaję że nie wiem, czy to się uda. Po mojej wizycie w USA widzę znacznie większą złożoność tego problemu. Jednak zawsze sprowadza się ona się do jednego: jeżeli będą gwarancje wojenne, to kapitał będzie płynął. Uważam, że dotknięcie rezerw rosyjskich jest najprostszym rozwiązaniem, najprostszym i nie kontrowersyjnym na arenie międzynarodowej. Niszczycie? Zabieramy. Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy dzisiaj mówią jednak wprost, że zajmowanie czyichkolwiek rezerw i przekazywanie komukolwiek w sposób bezpośredni jest nielegalne.

CV

Rafał Brzoska

Studiował zarządzanie i marketing w Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Jeszcze na studiach założył firmę Integer.pl, która dziś jest międzynarodową grupą kapitałową. W 2006 r. założył przedsiębiorstwo InPost i uruchomił sieć samoobsługowych paczkomatów. Jego majątek jest wyceniany na 5,7 mld zł. Założył też wspierającą młode talenty Rafał Brzoska Foundation. Konsul honorowy Republiki Łotewskiej.

Jaki był cel pana wizyty w USA? Rozmawiał pan z przedstawicielami NATO, Atlantic Council, American Chamber of Commerce?

Administracja USA zawsze wykazuje się olbrzymim pragmatyzmem politycznym, za którym idzie zawsze pragmatyzm biznesowy. W USA miałem spotkanie z ich najważniejszym think tankiem, Atlantic Council, na którym pojawiło wielu ekspertów od obronności. Rozmawialiśmy o wsparciu ekonomicznym i robieniu bezpośrednio biznesu na Ukrainie. Amerykańskie firmy już tam są, już planują budowę fabryk. Oczywiście, nie wszystko jest jeszcze widoczne, ponieważ duża cześć tych projektów jest związana z obronnością.

Pozostało 97% artykułu
Biznes
Zyski z nielegalnego hazardu w Polsce zasilają francuski budżet? Branża alarmuje
Materiał Promocyjny
Kongres Polska Moc Biznesu 2024: kreowanie przyszłości społeczno-gospodarczej
Biznes
Domy po 1 euro na Sardynii. Wioska celuje w zawiedzionych wynikami wyborów w USA
Biznes
Litwa inwestuje w zbrojeniówkę. Będzie więcej pocisków dla artylerii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Biznes
Strategiczne Spotkania w Świecie Biznesu