O państwa działalności charytatywnej zrobiło się głośno w 2022 r., gdy tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, zorganizowaliście Konwój Polskich Serc – największy prywatny transport z pomocą humanitarną dla ludności cywilnej w Ukrainie, który kosztował ok. 10 mln zł. Jednak pani fundacja działa już od 2014 r. Co wtedy, przed prawie dekadą, skłoniło panią do zajęcia się działalnością charytatywną?
OM: Jako osoba publiczna, w pewnym momencie swojej kariery doszłam do punktu, w którym stwierdziłam, że chciałabym oddać mój wizerunek, mój dorobek słusznej sprawie. To że zarabiałam, realizowałam się w telewizji, miałam kontrakty reklamowe, już mi nie wystarczało. Chciałam, żeby mój dorobek znaczył coś więcej, poza tą materialnością, która przekładała się na wzrost mojego budżetu. No i ważne było to, co zobaczyłam w Afryce, miejscu urodzenia mojego taty, czyli dzieci, które nie mają szansy na normalną edukację, które mieszkają na ulicy i dopiero, gdy trafiają do naszego ośrodka, po raz pierwszy śpią na łóżku, po raz pierwszy korzystają z normalnej toalety, uczą się do czego służą sztućce lub jak sznurować buty. Był taki moment, w którym poczułam, że nie jestem w stanie wobec czegoś takiego przejść obojętnie. Nie wiedziałam oczywiście, jak trudnym wyzwaniem będzie zebranie środków na szkołę w Ghanie. Myślałam, że jeśli pójdę z tym do ludzi, to każdy da mi pieniądze na ten cel, bo jest to po prostu wspaniała rzecz. No i okazało się, że wcale tak nie jest. Pojawiły się tysiące różnych kłód rzucanych pod nogi, dużo hejtu – dlaczego dzieci w Afryce, a nie polskie dzieci. Jeśli jednak się wie, że robi się dobre rzeczy, to nie można zwracać uwagi, co mówią wszyscy dookoła. Trzeba skupiać się na tych, którzy wierzą w naszą wizję świata i z nimi żyć. Przyjaciele fundacji, którzy wtedy mnie wsparli, do dzisiaj są z nami, a my z nimi.
Lista waszych inicjatyw charytatywnych jest bardzo długa. Jest na niej Rio Edu Centrum, wsparcie psychologiczne dla dzieci z domów dziecka, kolonie letnie i szkolne wyprawki a także wsparcie uzdolnionych młodych talentów, którym fundacja Rafał Brzoska Foundation zapewnia stypendia pozwalające na naukę na tych najlepszych uczelniach. Czym dzisiaj jest dla was filantropia?
RB: Powiem szczerze – choć nie chcę używać górnolotnie filozofii, bo może to zostać źle odczytane – że jest to swego rodzaju misja. Ja traktuję to jako misję oddawania czegoś, co społeczeństwu w jakiś sposób się należy. Gdy ja zaczynałem swoją edukację, to nie miałem szansy na żadne stypendium i byłem zdany sam na siebie. Teraz widzę, ile takich nieoszlifowanych diamentów jest w polskim społeczeństwie. Wielu młodych ludzi nie miało tego szczęścia, żeby urodzić się w zamożnej rodzinie. Chciałbym takim osobom pomóc. Czasem jest to większe wsparcie, a czasem wystarczy mały ruch. Wyławianie takich talentów z niezamożnych rodzin i obserwowanie ich postępów, gdy studiują na MIT, na Oxfordzie czy w Cambridge, daje tak wyjątkową radość, że trudno to sobie wyobrazić. Uważam też, że to właśnie prywatny biznes powinien szlifować takie diamenty, bo to buduje dobrobyt na lata, również dla biznesu. Wiele z tych osób osiągnie sukces, wiele z nich wróci do kraju, a wiele też będzie polskimi ambasadorami za granicą. Im więcej będziemy mieli takich ambasadorów poza granicami, tym lepsza będzie pozycja Polski, tym większe możliwości biznesowe, społeczne i polityczne. Gdyby było więcej takich projektów, gdyby je zmultiplikować 20 razy, to w ciągu dwóch lat mielibyśmy tysiąc uzdolnionych dzieciaków na całym świecie. Popatrzmy, co robią Arabia Saudyjska czy Emiraty Arabskie. Oni jako państwo finansują studia najlepszych ludzi na najlepszych uczelniach pod warunkiem, że wszyscy później wrócą do kraju. To klasyczny, biznesowy i polityczny trade-off; my was wysyłamy, uczycie się a wy wracacie i budujecie kraj.
OM: Mówimy teraz o diamentach, ale jest też inna grupa, która bardzo wymaga pomocy, czyli dzieciaki z domów dziecka. Są obszary, w których po prostu państwo nie domaga. I wtedy pojawia właśnie biznes, który w sposób systemowy i zorganizowany potrafi w tych obszarach pomóc. Na tym polega odpowiedzialność społeczna biznesu, do której zachęcamy wszystkich naszych partnerów biznesowych i znajomych.
Jako Polacy jesteśmy dobrzy w zrywach z porywu serca takich jak WOŚP. Trudniej przychodzi nam codzienne pomaganie systemowe. Państwo tak właśnie działacie – systemowo, długofalowo. Ile pieniędzy na to przeznaczacie? Czy macie stały budżet roczny na ten cel?