Fragmenty wywiadu rzeki Beaty Grabarczyk z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem pt. Moja Prawda, który ukaże się 22 września:
(…) Czym Kaczyński pociągnął ludzi za sobą? Mówię o ludziach PiSu, nie o wyborcach. Rozumiem, że teraz płaci różnym ludziom, ale przecież nie opłaci całej partii?
Oczywiście, że opłaci. Z opłaceniem całej partii w ogóle nie ma żadnego problemu. W pierwszej kadencji PiSu było lekkie przyzwolenie na to, żeby ci ludzie zarabiali troszeczkę więcej. To się działo w granicach - nazwijmy to - normalnych wynagrodzeń, czyli na przykład wszyscy ludzie dawnego PC mieli w parlamencie jakieś funkcje. Albo byli szefami komisji, albo podkomisji, albo byli sekretarzami stanu do spraw byle jakich. Każdy z nich miał jakieś większe pieniądze i to wystarczało.
Natomiast inni, na przykład Ziobryści, robili to w ten sposób, że zatrudniali młodych ludzi na w miarę zwykłych stanowiskach np. w Orlenie. Pracowali tam ci ludzie pół roku, następnie się zwalniali, ale w kontraktach mieli zakaz konkurencji na rok. Mieli zakaz konkurencji, więc przez rok dostawali te same wypłaty, a pracowali dla partii. Płacił im za to Orlen. To były tego typu działania i one były powszechne w wielu spółkach państwowych.
Albo inna metoda - jest przetarg na jakiś sklep, czy jakąś usługę. Jak ktoś chciał wygrać taki przetarg, obojętnie kto, to nie musiał być człowiek czy firma PiSu, to wpłacał, powiedzmy, 20 tys. zł na wskazane przez PiS stowarzyszenie, czy na fundację. To nie były jeszcze wtedy takie wielkie pieniądze. W tej pierwszej kadencji też była kradzież, też było chapanie, ale Kaczyński miał jeszcze pewnego rodzaju umiar, jakieś hamulce. I, zwróć uwagę, on pokazał ten umiar przy aferze Szydło, to znaczy, jak wyszły te wszystkie nagrody. Po pierwsze kazał nagrody zwrócić, choć oni oczywiście oni go olali, a po drugie obniżył uposażenia poselskie. To już było totalne psucie państwa, ale to jeszcze było w jakiś granicach.
Natomiast w drugiej kadencji okazało się, że ludziom PiS to nie wystarczyło. Znaczy ci ludzie z różnych miejsc przychodzili do Kaczyńskiego i cały czas narzekali. Zwłaszcza tzw. zakon PC.