– Jako komisja uznaliśmy, że nie możemy się zajmować tylko jednym składowiskiem. I skoro są głosy mieszkańców, że WIOŚ nie działa prawidłowo, to może samorząd województwa, który ma uprawnienia wynikające z prawa ochrony środowiska, sam zleci takie badania. Kosztem kilkuset tysięcy złotych chcieliśmy zlecić badania składu morfologicznego i zagęszczenia odpadów. Należało przeprowadzić wykopy na składowiskach i pobrać próbki. Chcieliśmy w ciągu dwóch–trzech lat zbadać wszystkie składowiska odpadów na Dolnym Śląsku, których jest ponad 20 – mówi Wild.
Jednak, ku jego zaskoczeniu, po wprowadzeniu tej kontroli do budżetu województwa, została ona z niego usunięta – na wniosek jednego z wicemarszałków z PiS. Temat wypłynął na spotkaniu klubu bezpartyjnych samorządowców z PiS, do którego doszło w czerwcu 2020 r. W imieniu PiS szef KPRM Michał Dworczyk postawił tam żądanie odstąpienia od tych kontroli.
Spalarnia w SSE
Następnie mieszkańców Legnicy zbulwersowały informacje, że prezes Chemeco chce założyć spalarnię w ich mieście, na terenie specjalnej strefy ekonomicznej. Wspólnikiem spółki Immobilare, która tę spalarnię miała zbudować, był aresztowany prezes Pogodziński oraz Joanna Wojtyczka, żona Piotra Wojtyczki, dzisiejszego prezesa wałbrzyskiej SSE i zarazem bliskiego współpracownika Michała Dworczyka. Wcześniej zaś Piotr Wojtyczka był wiceprezesem tej samej legnickiej SSE, na terenie której miała powstać spalarnia.
Radni doprowadzili do kontroli przez geodetę województwa dronem geodezyjnym objętości składowiska w Rudnej Wielkiej. Według tych ustaleń ma ono dziś objętość około miliona m sześc., podczas gdy z informacji urzędu marszałkowskiego wynika, że złożono tam 225 tys. ton odpadów. Czyli 70 proc. odpadów, jak szacuje radny Wild, jest poza ewidencją, a wartość tych niewykazanych odpadów może sięgać nawet 350 mln zł. – Bez kontroli składu morfologicznego i zagęszczenia odpadów nie jesteśmy jednak w stanie ustalić, co tam jest – tłumaczy Wild.
Redakcja wysłała do rzecznika prasowego marszałka Przybylskiego pytanie o powody, dla których nie przeprowadzono kontroli dolnośląskich składowisk, o odpowiedzi będziemy informować.
Oskar Nowiński z kancelarii prof. Wierzbowski & Partners uważa, że przepisy dotyczące składowisk odpadów są na tyle restrykcyjne, że dają inspektorom ochrony środowiska szeroki zakres instrumentów kontroli nad nimi. Efektywne korzystanie z tych ram prawnych wystarczająco pozwala kontrolować składowiska. – Obecne przepisy pozwalają dosłownie na prześwietlenie składowisk odpadów. Zwiększenie obowiązków monitorowania mogłoby jeszcze bardziej wpłynąć na, i tak już wysokie, koszty składowania, a to mogliby odczuć obywatele. Warto zatem zwrócić uwagę, czy przewidziane kary są wystarczająco wysokie i czy pozwalają na zwalczenie np. nielegalnego obrotu odpadami – mówi Nowiński.