Rodzina Andrieja Mielniczenki, rosyjskiego biznesmena i byłego właściciela koncernu nawozów mineralnych EuroChem i węglowego SUEK, zwróciła się do zarządu trustu powierniczego Firstline o przywrócenie objętego sankcjami oligarchy do grona udziałowców, informuje Forbes.
Mielniczenko 9 marca 2022 r. został wpisany na listę sankcyjną Unii w odpowiedzi na wkroczenie wojsk rosyjskich na Ukrainę. Biznesmen dzień wcześniej (co za wyczucie!) przestał być beneficjentem EuroChem i SUEK. Rola beneficjenta automatycznie przeszła na żonę Aleksandrę. Według Forbesa, Andriej Mielniczenko poprzez trust Firstline, posiadał 100 proc. akcji EuroChem i 92,2 proc. SUEK.
Czytaj więcej
Andriej Mielniczenko scedował własność dwóch największych na świecie firm węglowych i nawozowych na swoją żonę dzień przed wpisaniem go przez Unię Europejską na listę sankcji.
Teraz Mielniczenko przyznał w rozmowie z rosyjską wersją amerykańskiego magazynu, że jego wycofanie się z grona beneficjentów trustu Firstline i powołanie do tej roli żony „było błędem”. Według oligarchy spowodowało to niedogodności dla rodziny (żona też została objęta sankcjami - red.) i nie rozwiązało żadnych problemów obu firm.
Mielniczenko wyjaśnił swoją decyzję o wycofaniu się z grona beneficjentów trustu chęcią zmniejszenia ryzyka dla firm. Właściciel największego jachtu świata ("A1", także aresztowany w jednym z portów wraz z drugim podobnie wielkim pływającym pałacem - red.) ubolewał nad ciężkim losem swojej żony.