BUX, indeks giełdy w Budapeszcie, tracił na początku czwartkowej sesji aż 9,5 proc. Akcje koncernu paliwowego MOL spadały wówczas o 15 proc., a banku OTP – o 13 proc. Później tempo przeceny wyhamowało i późnym popołudniem BUX zniżkował o 4,5 proc. Za 1 euro płacono rano nawet 396 forintów, czyli kurs był bliski rekordowemu. Potem jednak węgierska waluta zaczęła się umacniać, a notowania zeszły w okolice 390 forintów za 1 euro. Powodem tych wstrząsów na rynkach była zapowiedź premiera Viktora Orbána, że „większość nadzwyczajnych zysków” banków, ubezpieczycieli, firm energetycznych i telekomunikacyjnych, sieci sprzedaży detalicznych oraz linii lotniczych będzie musiała trafić do dwóch państwowych funduszów.
Orbán we wtorek ogłosił na Węgrzech stan wyjątkowy w związku z wojną w Ukrainie. Szybko wykorzystał związane z nim uprawnienia, by przedstawić mechanizm przejmowania przez państwo „nadmiernych zysków” części spółek. Pozyskane w ten sposób pieniądze mają trafić do funduszu modernizacji sił zbrojnych oraz funduszu finansującego subsydia dla cen paliw i energii.
– Prosimy i oczekujemy od tych, którzy wypracowali dodatkowe zyski w okresie wojny, by pomogli ludziom i złożyli się na narodowy budżet obronny – zapowiedział Orbán.
Z zapowiedzi rządu węgierskiego wynika, że chce on zebrać z nowej daniny ponad 800 mld forintów (9,4 mld zł) rocznie, z czego 300 mld forintów ma pochodzić od banków, a kolejne 300 mld forintów od firm paliwowo-energetycznych. Specjalny podatek ma obowiązywać w 2022 i w 2023 r. – Nie będziemy zabierać całego zysku spółkom – zapewnił Gergely Gyulas, szef kancelarii premiera.
Ekonomiści patrzą bardzo sceptycznie na nowy podatek.